8. SKRZYCZNE (1257 m.n.p.m.)– 03.05.2012 r.
Na zdobycie najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego wybieramy ostatni dzień
z długiego weekendu majowego… Pogoda w tym roku dopisała i „majówkę” można
uznać za udaną…
Nasz czworonożny przyjaciel postanowił zdobywać szczyt z nami… Mamy
nadzieję, że podoła…
Skrzyczne wznosi się w północno-wschodniej części Beskidu Śląskiego.
Nazwa góry pochodzi ponoć od… skrzeczących żab, które zamieszkiwały kiedyś staw
położony między Skrzycznem i Małym Skrzycznem.
Początek szlaku na Skrzyczne |
Samochód zostawiamy w Szczyrku przy głównej drodze niedaleko kolejki na
Skrzyczne… Plecaki mamy załadowane „po brzegi”. Oprócz wody dla siebie, musimy
przecież jeszcze zabrać ze 2 litry dla kudłacza… sucha karma też ląduje w
plecaku… O wiele przyjemniej wędrowało się na Baranią Górę, wtedy nie
musieliśmy zabierać wody, w każdej chwili pies mógł skorzystać z naturalnego
wodopoju jakim była Czarna Wisełka płynąca wzdłuż szlaku…
Spośród kilku szlaków wybieramy niebieski – ponoć najbardziej stromy, ale
też i najkrótszy… Po krótkiej chwili znajdujemy rozwidlenie szlaków – na Skrzyczne z tego miejsca, poprzez Halę Jaworzynę, mamy
jakieś 2 godziny marszu…
Początkowo szlak prowadzi przez asfaltową drogę, by
po 15 minutach skręcić na polną drogę… mijamy gospodarstwa… okolicznym czworonożnym
mieszkańcom nie za bardzo przypada do gustu nasz Borys…
Okolicznym mieszkańcom Borys nie przypadł do gustu... |
Co jakiś czas szlak niebieski przechodzi pod
kolejką linową. Akurat wjeżdża jakaś gromadka dzieci, więc „odmachujemy” i
odpowiadamy uśmiechem na zaczepki…
Szlak co jakiś czas przechodzi pod kolejką linową... |
Tak sobie maszerujemy, gdy nagle obok łap naszego
psa dostrzegamy jakieś dziwny ruch. Zamarłam… musiał nadepnąć na wygrzewającą
się na kamieniach żmiję… nie trafiła… na szczęście… Co by było gdybyśmy musieli
takiego czterdziestoparo-kilogramowego cielaka znosić na dół? Wolę nie myśleć… Zaczęliśmy
bardziej patrzeć pod nogi…
to spotkanie mogło się źle skończyć... |
ciągle w górę...
Po chwili docieramy do Jaworzyny (948 m n.p.m.)
gdzie w cieniu drzew przysiadamy i robimy sobie krótką przerwę. Uzupełniamy
zapasy wody dla psa, konsumujemy po bułce (sucha karma nie przypadła Borysowi do gustu), podziwiamy
widoki .
Krótki odpoczynek na Hali Jaworzyny |
Po chwili odpoczynku maszerujemy dalej… Ten odcinek
trasy jest najładniejszy widokowo… wędrujemy odsłoniętą polaną…
Przed samym szczytem niespodzianka… musimy pokonać
zalegający śnieg… W krótkich spodenkach nie przyszło nam jeszcze rzucać się
śnieżkami…
Po dwóch godzinach, nie uwzględniając postoju na
Hali Jaworzynie, docieramy do schroniska na Skrzycznem. Niestety razem z nami
dotarły tu również czarne chmury…
Schronisko na Skrzycznem |
Nadciągnęły czarne chmury... |
Zaczyna padać i grzmieć, a naszą całą uwagę poświęcamy
na uspokajanie psa, który podczas burzy dostaje palpitacji serca…
Po godzinie przestaje padać i możemy wracać… Chwilę
jeszcze spacerujemy wokół schroniska, podziwiamy krajobraz ze znajdującej się
nieopodal platformy widokowej… choć chmury skutecznie popsuły widoczność… Na
Skrzycznym znajduje się również 87-metrowy maszt nadajnika RTV, który jest
widoczny z pobliskich miast…
Nie będziemy oryginalni… schodzimy tą samą trasą co
weszliśmy… choć zejście po zamarzniętym lodzie okazuje się dość ekstremalne…
Lądując kilkakrotnie na czterech literach, docieramy do Szczyrku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz