wtorek, 8 września 2020

SŁOWENIA - W sercu Alp Julijskich


Słowenia… jeden z mniejszych, ale jednocześnie najpiękniejszych krajów na mapie Europy… Przyjazd w te rejony był podyktowany chęcią zdobycia najwyższego szczytu Triglava, uważanego przez Słoweńców za górę narodową. Planując wyprawę, nie miałam pojęcia, że krajobrazy Słowenii będą tak urzekające, ludzie tak przyjaźni, a ceny tak wysokie;-)

 BLED

Po całonocnej jeździe przez Czechy i Austrię o dziwo bez korków czy zatorów na przejściach granicznych w związku ze wzmożoną kontrola covidową, bladym świtem dotarliśmy do celu…  Trochę zbyt wcześnie, pokój mamy dostępny dopiero od 14.00. Szybka decyzja… skoro jutro wychodzimy na Triglav  następnego dnia w nocy, to wypadałoby zrobić rekonesans parkingów w Triglavskim Parku Narodowym i znaleźć początek naszego szlaku. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy… Pierwsze spojrzenie na Alpy Julijskie… łatwo nie będzie, a góry które wyrastają przed nami to tylko mały przedsmak tego co nas jutro czeka. 
 


 

 
Pozostały czas spędzamy nad Jeziorem Bled uważanego za turystyczną perełkę Słowenii. To jezioro mimo iż polodowcowej jest wyjątkowo ciepłe, temperatura wody jest taka sama jak morza śródziemnego… Krajobraz jest niezwykle malowniczy… Mała wysepka na środku jeziora, zamek na skale, dookoła alpejskie szczyty…
 
 


 
Zamek na skale… Blejski Grad…  już sama nazwa rozpala zmysły eksploratora zamkowych wnętrz. Zostawiam moich współtowarzyszy wyprawy nad jeziorem i sama wspinam się na wzgórze, żeby zwiedzić najstarszą warownię Słowenii. A widoki z tarasów zamkowych na okolicę są naprawdę imponujące.
 





 
 
Blejski Grad swoje początki datuje na X wiek, gdy ówczesny cesarz Henryk II podarował ów teren Biskupowi Albuinowi. Obecnie w jego wnętrzach mieści się muzeum regionalne oraz punkty gastronomiczne.
 

 


  
 
MATAVUN / POSTOJNA / PREDJAMA / LUBLANA

Wstajemy dość wcześnie, plan na dzisiaj mamy dość ambitny… Pomijając misję w postaci poszukiwania magnesu na lodówkę z obrazkiem Triglava, chcemy trochę pozwiedzać. Jutro bowiem czeka na nas ciepły Adriatyk i eksploracja chorwackich miasteczek. Ale to jutro… Dzisiaj trzeba wycisnąć jak najwięcej się da ze Słowenii…
 
Na pierwszy ogień wybieramy, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, Jaskinie Szkocjańskie. Niestety z uwagi na ochronę jaskini, w większości komór obowiązuje zakaz fotografowania.  
 

 

Od samego początku jaskinia powala swym ogromem… podziemny kanion rzeki Reka… most zawieszony na wysokości 50 metrów, tajemniczość… mroczność… Czuję się chwilami jak na planie filmowym Władcy Pierścieni…
 



Fotografia ze strony: www.park-skocjanske-jame.si

Fotografia ze strony: www.park-skocjanske-jame.si
 
 
Szkocjańskie jaskinie wywarły na nas niesamowite wrażenie, ale zachwyt jaki towarzyszył nam na każdym kroku zwiedzając Jaskinię Postojną pozostanie w pamięci już chyba do końca życia. 

Jaskinia Postojna to 24 kilometrowy labirynt tras, przejść oraz komnat. Jest jednym z wielu przykładów form krasowych, ale bez cienia wątpliwości jednym z najpiękniejszych na świecie. Ogromna liczba i różnorodność form krasowych jest naprawdę rzadko spotykana.










 
Zwiedzanie zaczynamy na peronie elektrycznej kolejki, którą pokonujemy pierwsze dwa kilometry. Dalszą trasę pokonujemy pieszo. Spacer wśród ogromnych stalagmitów i stalaktytów jest niesamowitym przeżyciem.

Zwiedzanie Postojnej to tak jak z dobrym thrillerem.. w miarę upływu czasu napięcie rośnie. Po przejściu kilkunastu komór, na koniec dostajemy prawdziwą perłę... a właściwie brylant, symbol jaskini...
 
 
 


 
W cenie łączonego biletu do jaskini mamy również opłacony wstęp na pobliski zamek. Predjamski Grad to największy zamek jaskiniowy na świecie wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa.

Pierwsze założenie obronne powstało w tym miejscu juz w XII wieku, później na przestrzeni lat, stopniowo przystosowywano wnętrze jaskini do funkcji użytkowych.


 

W XV wieku zamek był siedzibą legendarnego barona-rozbójnika Erazma Lüggera, który niczym Janosik lub Robin Hood, okradał bogatych, a łupy rozdawał biednym.

Kolejni właściciele rozbudowali warownię, która dziś stanowi nie lada atrakcję turystyczną.







 
Nasza podróż po uroczej Słowenii powoli dobiega końca... Na zakończenie dnia jedziemy do stolicy kraju Lublany. Tam pożegnamy naszą towarzyszkę podroży, która wraca do Polski, a my pojedziemy dalej przed siebie...







 
Lublana oferuje turystom wiele atrakcji. Niestety z uwagi na późną porę udało nam się zaledwie pospacerować po starym mieście i wdrapać na wzgórze zamkowe. Dobre i to... zawsze można tu wrócić...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz