środa, 16 lipca 2014

KORONA GÓR POLSKI - RYSY (2499 m n.p.m.)


1. RYSY (2499 m.n.p.m.)– 28.07.2012 r.

Schronisko nad Popradzkim Stawem - Dolina Mięguszowiecka - Żabie Stawy – Chata pod Rysami - przełęcz Waga- Rysy

Od Słowackiej się nie liczy! Woła znajomy do słuchawki telefonu kiedy po powrocie opowiadamy wrażenia z wyprawy… A ja się pytam: a kto stwierdził, że się nie liczy? Góra to góra, szlak to szlak, co za różnica z której strony zdobędziemy szczyt? Owszem podejście od strony słowackiej jest lżejsze niż od polskiej, jednak należy pamiętać, że to nadal są Tatry Wysokie, tyle samo metrów do pokonania wzwyż, choć bez pomocy łańcuchów (oprócz jednego miejsca). 

Wejście na Rysy początkowo planowaliśmy od polskiej strony, jednak 5 lipca szlak został zamknięty. Lawina kamieni, która zeszła pod Rysami spowodowała uszkodzenie górskiego szlaku. Póki co Tatrzański Park Narodowy nie wypowiedział się kiedy zostanie on ponowie otwarty. Tak więc mamy do wyboru: szlak Słowacki albo siedzenie w domu…

Wyjeżdżamy więc około 3:30…  za oknami jeszcze ciemno… Do Zakopanego dojeżdżamy dwie godziny później. Chwila na rozprostowanie kości i śniadanko… Zostawiamy tutaj znajomą, która postanowiła spędzić w niższych partiach gór cały dzień… Obyśmy ze zmęczenia nie zapomnieli jej wieczorem odebrać… Czas ruszać dalej w drogę, machamy koleżance na do widzenia i kierujemy się do Korbielowa, gdzie mijamy ledwo już widoczne zarysy dawnej granicy państwa…

Zanim dojedziemy na miejsce odświeżamy sobie, przy pomocy wyszukiwarki internetowej, zdobyte w szkole informacje na temat najwyższego szczytu Polski. Warto zwrócić uwagę, że nazwa Rysy pochodzi od pożłobionych zboczy całego kompleksu Niżnych Rysów, Żabiego Szczytu Wyżnego i Żabiego Mnicha, a nie jak większość sądzi od ukośnej rysy widocznej w masywie góry. Cały masyw Rysów posiada trzy wierzchołki., z których najwyższy jest słowacki (2503 m.n.p.m.) – ten zdobędziemy dziś w pierwszej kolejności, wierzchołek północny tzw. średni (2499 m.n.p.m.) przez który przebiega granica państwowa, a który jednocześnie jest najwyższym szczytem Polski oraz najniższy leżący całkowicie po stronie słowackiej – wierzchołek południowo-wschodni (2473 m. n.p.m).

Samochód zostawiamy na płatnym parkingu przy stacji kolejki elektrycznej Popradske Pleso. Zakładamy buciory, uzupełniamy zapasy wody i pełni pozytywnej energii ruszamy przed siebie…
Po około 40 minutach marszu głównie asfaltową drogą (lekko pnącą się w górę) dochodzimy do Popradzkiego Stawu (1500 m. n.p.m.) i znajdującego się obok niego schroniska. Robimy krótki odpoczynek i dzielimy się prowiantem z sępiącymi kaczkami… 

Początkowo szlak prowadzi asfaltową ścieżką...
 
Po 40 minutach dochodzimy do Popradzkiego Stawu i schroniska...
Krótki odpoczynek...
z sępiącymi nasz prowiant kaczkami...

Ze schroniska wracamy z powrotem w rejon węzła szlaków. Z drogowskazów wynika, że od tego miejsca do schroniska pod Rysami jest 2:15 h plus kolejna godzina na dojście ze schroniska na sam szczyt. To w sumie jakieś 4 godziny w jedną stronę… Dobrze, że wyruszyliśmy stosunkowo wcześnie… W rejonie węzła szlaków natrafiamy na zadaszenie a pod nim wielkie pakunki z żywnością oraz informacją, że chętni do pomocy czyli wniesienia żarła do schroniska mile widziani… w nagrodę kubek herbaty gratis… Ja wymiękłam… małżonek też… Ponoć raz do roku organizowane są zawody wśród nosicieli czy jak kto woli Szerpów, o to kto wniesie najcięższy ładunek, a rekord wynosi jak do tej pory około 200 kg… taaaa…



Dalej niebieskim lekko wznoszącym się szlakiem wędrujemy przez około 30 minut przez Dolinę Mięguszowiecką (Mengusovska dolina)… dochodzimy do drewnianego mostka nad Żabim Potokiem… tuz za nim skręcamy w prawo i dalej czerwonym szlakiem aż na sam szczyt…






Szlak od razu pnie się mocno w górę, prowadząc nas pomiędzy blokami skalnymi. Po 40 minutach dochodzimy do Żabiej Doliny Mięguszowieckiej. To jedna z najładniejszych dolin w Tatrach Wysokich, a jej nazwa nie pochodzi bynajmniej od płazów, które miały by tutaj pomieszkiwać, ale od koloru skał…




Żabia Dolina...
Krocząc dalej pośród skał dochodzimy do miejsca gdzie zaczyna się stosunkowo krótki odcinek, po którym będziemy poruszać się po nachylonych płytach. Dla bezpieczeństwa cały ten odcinek został ubezpieczony za pomocą łańcuchów i klamer. Niby nic takiego, ale dla kogoś kto ma raptem metr sześćdziesiąt wzrostu każda odległość pomiędzy uchwytami jest za duża:-) Łańcuchy mogą się przydać w szczególności po deszczu, gdy płyty są śliskie i o wypadek nie trudno.


Kilkadziesiąt metrów wyżej ścieżka się rozszerza, a ostatni odcinek drogi przed schroniskiem należy pokonać idąc po głazach.

Kilka głazów dalej... mijamy tablicę witającą nas w Wolnym Królestwie Rysów oraz tandetnie wyglądającą bramę ze sznurka i kilku chorągiewek.



i co się cieszysz... na szczyt jeszcze ponad godzina drogi...

Za zakrętem wyłania się budynek Chaty pod Rysami. To najwyżej położone schronisko w Tatrach – 2250 m. n.p.m. Wielokrotnie zasypywane przez lawiny i wielokrotnie odbudowywane, czynne jest tylko od 1 czerwca do końca października. Pomimo wielu głosów by schronisko to przenieść w bezpieczniejsze miejsce czyli na przełęcz Waga, postanowiono je jedynie wzmocnić konstrukcyjnie.


Chata pod Rysami


 
Polecam udać się za potrzebą do oddalonego od schroniska o jakieś 100 metrów wychodka wiszącego nad przepaścią… Ponoć widok z góry bezcenny… Nam nie udało się skorzystać – kolejka była za duża, a nas ciągnęło na szczyt… tym bardziej, że jak do tej pory pogoda jest rewelacyjna, a że w górach pogoda lubi się szybko zmieniać…

słynny wychodek...
Po dłuższym odpoczynku czeka nas jeszcze ponad 200 metrowe przewyższenie czyli około godzina marszu na szczyt. Podejście choć strome nie należy do trudnych…
Ze schroniska dalej czerwonym szlakiem kierujemy się na Przełęcz Waga (Vaha), skręcamy w lewo i wąską ścieżką wśród skał maszerujemy na szczyt.

dochodzimy na Przełęcz Waga...




              W oddali szczyt Rysów...


Godzina 13:11 Rysy zdobyte!

Ze szczytu rozpościera się rewelacyjny widok na sąsiednie szczyty, w oddali tafle Żabich Stawów niczym główki zapałek… no dobra przesadziłam…  zostajemy tu dłużej wciśnięci pomiędzy skały i napawamy oczy widokami…




Radość ze zdobycia szczytu... bezcenna...

 

Z wierzchołka wracamy tą samą drogą, którą przyszliśmy… Niestety dopadła nas burza… ekstremalne przeżycie… przeskakując po cztery głazy na raz, w tempie ekspresowym znaleźliśmy się na dole…


Wracamy do Zakopanego mocno zmęczeni, a że małżonek musi sobie zrobić drzemkę przed dalszą jazdą, dlatego biorę znajomą pod rękę i idziemy lansować się po Krupówkach… Resztkami sił…


1 komentarz:

  1. Dziękuję za fajny opis trasy. Spróbuję w najbliższym miesiącu.
    Rysiek

    OdpowiedzUsuń