6. TURBACZ (1310 m.n.p.m.)– 05.07.2014 r.
Nowy Targ Kowaniec – Bukowina Waksmudzka – Schronisko na Turbaczu - Turbacz
Na szósty co do wysokości szczyt
Korony Gór Polski wybieramy się szlakiem zielonym z Nowego Targu. Od innych ma
wyróżniać się ładniejszymi widokami na Podhale i Tatry, choć droga na szczyt
jest bardziej męcząca bo i szlak bardziej stromy… Ponieważ temperatura dla
mocno owłosionych czworonogów jest niekorzystna (26 stopni w cieniu to
zdecydowanie za dużo jak dla berneńczyka na taki wysiłek) postanawiamy zmęczyć
się sami, choć wiemy po Śnieżniku, że przy innej aurze pies spokojnie dałby
radę wejść na szczyt.
Samochód można zostawić na dwóch
parkingach w Kowańcu lub na poboczu asfaltowej drogi na początku szlaku.
Zielony szlak rozpoczyna się przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego na
Długiej Polanie… Stąd mamy dwie godziny marszu…
Początkowo szlak prowadzi drogą
asfaltową. Od mostu, u zbiegu dolin, trasa zaczyna wznosić się po stromym
stoku… mijamy mrowisko z gigantycznymi mrówkami… przyspieszam, bo jakoś nie mam
ochoty na bliższe spotkanie… Pnąc się po osuwających kamieniach w górę, co
chwilę musimy odganiać od siebie rój much… Mapa w tym momencie staje się nieodzownym
przedmiotem służącym jako łapka na owady… Skąd ich się tyle wzięło? Czy ja
wyglądam jak kupa – zadaję sobie głośno pytanie, na co małżonek bez zbytniego
zastanowienia odparował: wiesz… do perfumy nie lecą… I już miał dostać
potężnego kuksańca, ale dostrzegłam, że nad nim znajduje się równie dużo
owadów… heh…
Nazwa najwyższego szczytu Gorców pochodzi
najprawdopodobniej z gwary, a pierwotnie nazywano go Trubaczem od nazwy
instrumentu pasterskiego.
Szlak pnie się w górę, po chwili
wchodzimy na pierwszą z wielu polan jakie dziś miniemy… Za nami pierwsza
panorama Tatr… Idziemy dalej szerokim traktem…
Dochodzimy do polany Brożek (969
m. n.p.m), gdzie oprócz kilku bacówek znajduje się sanktuarium św. Maksymiliana
Kolbego, charakteryzujące się trzema drzewami wbitymi do ziemi "do góry nogami"... Koniecznie trzeba się odwrócić… Z tego miejsca rozpościera się
wspaniała panorama na sąsiadujące pasma górskie, a że widoczność dzisiaj jest
rewelacyjna, to możemy w oddali obserwować Babią Górę…
Po chwili marszu znaleźliśmy się na polanie o zgoła dziwnej
nazwie Sralówki (1026 m. n.p.m). Wiele osób nie ma ochoty rozmyślać nad
pochodzeniem tej nazwy… a właściwie to czemu nie… nazwa pochodzi od nazwiska
gospodarza, który zamieszkiwał te terenu przez II wojną światową – Sobka Srala…
a co myśleliście...? Trasa biegnie dalej samym krańcem polany, następnie krótki odcinek pokonujemy
lasem, by po chwili marszu znaleźć się na rozległej hali – Bukowinie
Waksmudzkiej (1103 m. n.p.m). Krajobraz wypełniają licznie postawione bacówki,
ponoć część z nich można wynająć…
Na polanie Długie Maki zbiegają
się trzy szlaki i tak oznakowaną trzema kolorami drogą dochodzimy do schroniska
na Turbaczu. Schronisko to znajduje się na wysokości 1283 m n.p.m. na skraju
Polany Wolnica, a z tarasu przed wejściem rozpościera się wspaniały widok na
Pieniny i Tatry.
Wielu turystów mylnie sądzi dochodząc
do schroniska, ze zdobyło Turbacz… nic bardziej mylnego… Ze schroniska
wchodzimy na Główny Szlak Beskidzki (czerwony) i po 10 minutach jesteśmy na
szczycie Turbacza.
Droga na szczyt... |
Na szczycie stoi kamienny obelisk
oraz żelazny krzyż z datami 1945-1985. Las na wierzchołku jest mocno zniszczony
dzięki czemu możemy podziwiać wspaniałe widoki w kierunku północnym i
zachodnim. W czasach II wojny światowej na szczycie odbywały się walki
partyzanckie, a w schronisko było azylem dla wielu patriotów.
Szczyt Turbacza (1310 m n.p.m.) |
Wracamy do schroniska i chwilę
odpoczywamy…
Schodzimy z Turbacza po własnych
śladach… Jeszcze musimy odebrać nasze dzisiejsze pasażerki, które towarzyszyły
nam w drodze, a które porzuciliśmy w słynnym kurorcie jakim jest Rabka Zdrój…
Restauracja "Zdrojowa" w Rabce Zdrój... |
Poszukiwania kuracjusza zakończone fiaskiem... |
A w Rabce Zdrój… Rodzicielka z
koleżanką postanowiły podzielić los typowej kuracjuszki i znaleźć jakiegoś
kuracjusza… niestety bez efektu. Rozczarowane choć widocznie rozbawione,
zabieramy do domu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz