czwartek, 13 października 2016

CHINY - W Krainie Złotego Smoka (15.09 - 26.09.2016) - cz. I






Raz zobaczyć – lepiej niż tysiąc razy usłyszeć

chińskie przysłowie


Pan Ku, wielki stwórca, który dał początek światu, urodził się z jaja chaosu… wypełnił pustkę pomiędzy ziemią (Yin) a niebem (Yang). Z jego oczu powstał księżyc i słońce, a z ciała - ziemia i rzeki… Ludzie powstali… z pcheł… To jedna z wielu legend jakie przyjdzie nam wysłuchać w najbliższych dniach…
Dlaczego Chiny? A dlaczego nie… W końcu Zhong Guo czyli Państwo Środka jest najdłuższą, nieprzerwanie istniejącą, cywilizacją na świecie. A przy tym jakże ciekawą… nie trzeba wcale lecieć w kosmos, żeby poczuć się jak w innym wymiarze…
Rok 2016 według chińskiego kalendarza jest rokiem małpy, a że małpa jest ciekawa świata i kreatywna to liczymy na mnóstwo wrażeń… Koń i Smok wyruszają w kolejną podróż…

Yi Lu Shun Feng – Szczęśliwej Podróży!
                                                                        
                                   
                                                                              
                                                                               Koń                                                                                                     Smok



Dzień 1 – czwartek - 15.09.2016 – Warszawa / Pekin

Wyjeżdżamy z domu wcześnie rano… Długo trwała dyskusja jakim środkiem transportu dojedziemy do stolicy. W końcu stanęło na samochodzie… zakładamy, że nie będzie żadnych niespodzianek na drodze…
Na lotnisko docieramy po 13:00. Czyli do odlotu naszego samolotu mamy jeszcze trzy godziny… Boeing 787 Dreamliner w barwach PLL Lot… jak miło… 

W wyznaczonym punkcie odbieramy nasze paszporty, które dwa miesiące temu wysłaliśmy do ambasady chińskiej w celu otrzymania wizy… Na samą myśl o mękach jakie przeżywałam wypełniając ten wniosek cierpnie mi skóra. Niepotrzebnie mnie nastraszono… a że kategorycznie nie można się pomylić, a że podpis na wniosku musi być bezwzględnie identyczny jak w paszporcie, a że będą podane przeze mnie informacje dokładnie sprawdzać, a że muszę podać w kolejności hotele w jakich będę nocować itp. Dzięki Bogu przebrnęłam przez te kilka stron i teraz mogę podziwiać moją piękną wizę wklejoną w paszporcie… 

lipiec... droga przez mękę...
 
Przechodzimy sprawnie przez wszystkie punkty kontrolne i rozkładamy się z bagażami podręcznymi pod bramką nr 23… odliczanie czas zacząć…

w oczekiwaniu na...

to nasz:-)

Z 40 minutowym opóźnieniem o 17:00 wylatujemy w stronę Państwa Środka. Nie wiem jak przetrwać te osiem godzin lotu… dobrze, że LOT zadbał o całkiem niezłą kolekcję filmów polskich… 

Po niecałych trzech godzinach lotu dopada nas zmrok… Przed nami noc, za nami dzień… W takich okolicznościach przyrody chyba najlepszym rozwiązaniem będzie jednak spróbować zasnąć, zwłaszcza że od razu po wylądowaniu planujemy zwiedzanie…

wnętrze Boeinga 787 Dreamliner


nice...
 
Sen co jakiś czas przerywają stewardesy serwując gorące i zimne napoje oraz posiłki. Wschód słońca podziwiamy nad Ułan Bator. Dziwne uczucie, kiedy od zachodu do wschodu słońca mija zaledwie parę godzin…



Dzień 2 – piątek - 16.09.2016 – Pekin



O godzinie 7:00 czasu lokalnego, po wcześniejszym przestawieniu zegarków o sześć godzin do przodu, lądujemy w Pekinie. Mgła (a może to smog) jest tak gęsta, że jestem pełna podziwu dla pilota, który niezwykle gładko posadził samolot na ziemi w tak niesprzyjających warunkach pogodowych… Temperatura na zewnątrz 20 stopni.


Pekin... lotnisko w gęstej mgle... czy bardziej smogu...(?)

 

Wysiadamy na terminalu nr 3 co oznacza, że po odprawie celnej, będziemy zmuszeni podjechać pociągiem po odbiór bagaży. Tak, tak… nasze lotniska to naprawdę kurnik… bez obrazy… Jeszcze tylko obowiązkowe badanie temperatury ciała… Lepiej nie zachorować po drodze…


Podróżni lądujący na Terminalu nr 3 po odbiór bagażu dowożeni są kolejką...


Pekin - główna hala lotniska

 

Szybkie odświeżenie w lotniskowej toalecie i pełni zapału wyruszamy na podbój stolicy…



Pekin to centrum kulturalnego i politycznego życia kraju, oferujące najciekawsze atrakcje turystyczne.  Jednocześnie jest to drugie, po Szanghaju, miasto pod względem liczby ludności… Nigdy nie przepadałam za tłumami… cóż trzeba będzie zacisnąć zęby…








Sama nazwa „Pekin” oznacza „Północna Stolica” i była wielokrotnie zmieniana. Dla przykładu na początku XIX wieku miasto nazywano Beiping czyli Północny Pokój, a za czasów panowania dynastii Zhou nazywało się Yanjing – teraz nazwano tak lokalne piwo. Reformy gospodarcze, a zwłaszcza przygotowania do igrzysk olimpijskich z 2008 roku przyspieszyły tempo zmian w Pekinie, choć wielu uważa, że niewiele się zmieniło. Tak jak i za czasów dynastii Ming władza w dalszym ciągu sieje strach wśród mieszkańców, ludzie palą gdzie popadnie, plują na ulicach, ćwiczą w parkach tai chi… jak od wieków…



 





Pierwszym obiektem jaki zwiedzamy jest wioska olimpijska i słynny stadion Ptasie Gniazdo.






Ptasie Gniazdo










Ptasie Gniazdo to stadion olimpijski na którym w 2008 roku odbywały się Igrzyska Olimpijskie, a zwłaszcza ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk oraz wszystkie konkurencje lekkoatletyczne. Największą dumą napawa fakt, że pierwszym hymnem państwowym jaki odegrano na tym stadionie był Mazurek Dąbrowskiego, kiedy to złoty medal w pchnięciu kulą zdobył Tomasz Majewski. 






 





Pierwszy dzień w Chinach… pierwsze zderzenie z otaczającą nas rzeczywistością… tłum pchających się Chińczyków… I bez znaczenia, że jesteśmy turystami, ba… w połowie płci żeńskiej nawet… pchanie się i rozpychanie to niemal sport narodowy tubylców. Zatem musimy nauczyć się zachowywać jak Chińczycy – inaczej nigdzie nie wejdziemy… Cenna lekcja…









Ponieważ doba hotelowa w Chinach zaczyna się dopiero o 15.00 mamy więc jeszcze mnóstwo czasu… Z wielu atrakcji jakie na nas czekają, wybieramy spacer po słynnym Placu Tiananmen, co biorąc pod uwagę nasze zmęczenie wydaje się najmniej inwazyjnym (aktywnym) spędzeniem reszty dnia.

 

Wymieniamy na początek 200$ na juany i zapasem „świeżej” gotówki udajemy się na Plac.


Pekin

To częsty widok na głównych ulicach miasta...

Kierownik ruchu drogowego...

Plac Tiananmen to największy publiczny plac na świecie, wielkości 90 boisk piłkarskich. Jednocześnie może tu przebywać 300 tysięcy osób. Plac od północy graniczy z Zakazanym Miastem, od zachodu z Wielką Halą Ludową, a od wschodu z Muzeum Historii Chin. W części centralnej placu wzniesiono 38-metrowy pomnik Bohaterów Ludu z inskrypcją pisaną charakterem pisma Mao: „Bohaterowie ludu są nieśmiertelni” oraz mauzoleum Mao Zedonga. 


Brama Łuczników





Mauzoleum Mao Zedonga


Samo słowo Tiananmen oznacza Bramę Niebiańskiego Spokoju, położoną na północnym krańcu placu, która stanowi wejście na teren cesarskiego miasta. Brama ta stanowi symbol narodowy Chin, o czym świadczy z pewnością umieszczenie jej w godle Chińskiej Republiki Ludowej. Tuż za bramą po wschodniej stronie znajduje się dawna Świątynia Cesarskich Przodków, a po zachodniej park Zhongshan z ołtarzem Ziemi i Zbiorów.


Brama Niebiańskiego Spokoju

Pomnik Bohaterów Ludu

Muzeum Narodowe w Pekinie



Brama wraz z placem powstały za panowania cesarza Yongle w 1417 roku. Kilkakrotnie w swej historii Brama była doszczętnie niszczona, za każdym razem odbudowywano ją z coraz to większym rozmachem. W Chinach cesarskich Brama była swego rodzaju łącznikiem pomiędzy Zakazanym Miastem a światem zewnętrznym, spuszczano z jej szczytu dekrety cesarskie, ogłaszano wyniki egzaminów państwowych czy przeprowadzano rewizje wyroków śmierci. W 1 października 1949 roku z tarasu bramy Mao Zedong ogłosił powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Od tego momentu nad głównym wejściem bramy rozwieszono ogromny portret Mao, który kilkakrotnie próbowano podpalić. Naszą uwagę przykuwają również dwie tablice po obu stronach bramy. Na jednej wyryto „Niech żyje Chińska Republika Ludowa”, a na drugiej „Niech żyją zjednoczone ludy świata”.



 












Na samym placu znajduje się maszt, na który codziennie o wschodzie słońca wciągana jest flaga Chińskiej Republiki Ludowej. Za dwa tygodnie odbędzie się tu jak co roku wielka parada wojskowa na cześć powstania Republiki.

Ciekawostką może też być dla wielu wizyta w Mauzoleum Przewodniczącego Mao w południowej części placu. Ponoć decyzja o zakonserwowaniu zwłok wodza była podjęta zbyt pochopnie i bez jakiegokolwiek przygotowania, co spowodowało, że niedoświadczeni lekarze wpompowali w jego ciało zbyt wiele środka konserwującego - w wyniku czego twarz Mao straszliwie napuchła i nie dało się go rozpoznać… Stworzono wówczas woskową figurę, los lekarzy nie jest mi znany… Niestety podczas naszej wizyty na Placu, Mauzoleum było nieczynne.






Dla wielu z nas, Plac Tiananmen kojarzy się głównie z krwawo stłumionymi protestami z 1989 roku. Ale o tym nie uczy się dzieci w chińskich szkołach, ba… o tym w ogóle nie wolno mówić… 17 kwietnia 1989 roku na placu odbyła się manifestacja studentów ku czci zmarłego kilka dni wcześniej sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin, uważanego za zwolennika reform politycznych. Od tego momentu na placu zbierano się stale w coraz to większej liczbie osób domagając się zmiany dotychczasowego ustroju politycznego. 20 maja wprowadzono w Pekinie stan wyjątkowy, a dwa tygodnie później, w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. armia na rozkaz władz przy użyciu broni palnej i czołgów rozpędziła protestujących. To była prawdziwa rzeź… Po zakończeniu akcji w mediach podano komunikat: „Pokojowo nastawieni żołnierze zaatakowani zostali przez studentów…” Aż tak bardzo się nie różniliśmy w tamtych czasach prawda? Według danych Chińskiego Czerwonego Krzyża w starciu zginęło 2600 osób, choć rząd w oficjalnych danych podaje raptem 241. Część osób może nadal przebywać w więzieniu… Cóż każdy komunistyczny kraj ma swoją niechlubną historię, u nas świetnym przykładem mogłaby być pacyfikacja kopalni Wujek na Śląsku w 1981 roku…
Podczas renowacji placu w 1999 r zatarto wszelkie ślady po krwawych zamieszkach. Postawiono za to sztywnych jak patyk żołnierzy i mnóstwo kamer…

Nawet obsługa karetki musi coś zjeść...


 
Zbliża się 13:00. Żołądek już dawno zapomniał o samolotowym posiłku… Trzeba zregenerować siły i skosztować kilku lokalnych przysmaków.

W restauracjach chińskich ciekawym rozwiązaniem jest obrotowy stół, przy którym zasiada 10 osób. Jedzenie kładzie się na obrotowym blacie… kto zainteresowany potrawą – nakłada, jeśli nie – kręci do sąsiada… takie koło fortuny… 

W zasadzie to nie wiem co zjedliśmy, ale było wyborne… Oby tak dalej tu karmili… Naukę jedzenia pałeczkami rozpoczęliśmy na kilka miesięcy przed podróżą więc bez obaw mogliśmy delektować się posiłkiem. Generalnie Chińczycy rzadko używają sztućców - w końcu już sam Konfucjusz radził, żeby nie posługiwać się przy stole narzędziami, które służą do zabijania… czy ja wiem? Dobrze użyta pałeczka też może stworzyć zagrożenie… Zazwyczaj pałeczki są wytwarzane z drewna albo bambusa, choć zdarzają się też metalowe czy (o zgrozo!) z kości słoniowej. Ha! Cesarz używał metalowych, bo w zetknięciu z potencjalną trucizną ulegały przebarwieniom.

Pekin


Po obiedzie, zameldowaliśmy się w Phoenix Suyuan Hotel. Wi-fi działa bez zarzutu więc możemy posłać kilka zdjęć i informacji do rodziny i znajomych. Gdyby ktoś jednak chciał skorzystać z wyszukiwarki google, poczty gmail, you toube, facebooka czy messengera, spotka go zawód… Zablokowane do odwołania…

Szybki prysznic… dwie godziny snu… O 18:00 jesteśmy gotowi na dalsze atrakcje. Wyruszamy na słynny spektakl górnolotnie nazywany Operą . Wcześniej jednak kolacja…

Muszę to napisać… Chińczycy przerobią na posiłek wszystko co chodzi, lata i pływa…
Można tu spróbować kota, psa (choć są to raczej odosobnione przypadki), szczura, mrówek, szarańczy, żółwia, węża czy wielbłąda… kosmos… Ta różnorodność zrodziła się z biedy… I nie miałabym z tym problemu przecież to, że w jednym kraju zjada się dane stworzenie, a w innym byłoby to uznane za barbarzyństwo jest wyłącznie kwestią kulturową, jednak razi i woła o pomstę sposób w jaki są traktowane zwierzęta przeznaczone na pożywienie. W ciasnych klatkach, ledwo dysząc obserwują śmierć swoich towarzyszy, nie mogą liczyć na szybką śmierć… O okrutnym festiwalu psiego mięsa w Yulin, gdzie psy są tłuczone pałkami, a potem zostawione by wykrwawiły się na śmierć nie wspomnę… Co roku w ten sposób katuje się 10 tysięcy psów… 

Obrotowe stoły popularne w chińskich restauracjach...

Zwracamy baczną uwagę na to co jemy, więc nie spodziewam się niespodzianek w skonsumowaniu jakiegoś stworzenia z powyższej listy…

O 20:00 zaczyna się spektakl… Tradycyjna opera chińska (tak naprawdę teatr z elementami śpiewu) stanowi prawdziwe bogactwo państwowe, jest tym samym najchętniej oglądaną atrakcją kulturalną przez turystów. Owszem jest to przeżycie niezwykle interesujące, wspaniała gra aktorów, barwne kostiumy, trudne ewolucje gimnastyczne przy jednoczesnym prezentowaniu ciosów kung-fu… Ale co tu dużo mówić… może być to doświadczenie również mocno irytujące… Ucharakteryzowani aktorzy, wysoce piskliwymi głosami śpiewają pieśni przy akompaniamencie równie piskliwych instrumentów. Gdyby komuś przyszło do głowy przespać to przedstawienie, to nie jest w stanie…

Opera pekińska w wystawiana w hotelu...




 Opera chińska powstała w III wieku, a jej rozkwit przypada na czasy panowania mongolskiej dynastii Tang. W dawnych czasach opery bardzo często pełniły role obrzędowe. Wśród widzów najbardziej ceniona jest właśnie opera pekińska. Co najmniej od XVII do początków XX wieku w większości odmian chińskiej opery wszystkie role odtwarzali wyłącznie mężczyźni, dziś występują również kobiety. 





Ponieważ opera pekińska jest bardzo symboliczna, dla niebędącego Chińczykiem widza jest zazwyczaj kompletnie niezrozumiała. Nie używa się tutaj prawie wcale dekoracji, czas i miejsce akcji określa muzyka. Aktorzy dla oddania sytuacji posługują się rekwizytami i tak na przykład wiosło w ręku oznacza przeprawę przez rzekę a bat – jazdę konną. Pozycję społeczną postaci oddaje się poprzez noszone przez aktorów stroje, a maski mają przedstawiać jej charakter.




Ponoć wszyscy co widzieli operę wcześniej głośno podkreślają, że ogląda się ją zazwyczaj dwa razy... pierwszy… i ostatni… Niestety brutalna prawda. Jednak warto wypad do Teatru potraktować jako ciekawostkę, w końcu nie na darmo UNESCO uznało ten spektakl za prestiżowy.



Po godzinie spędzonej w Teatrze, wybieramy się na rekonesans okolicy w pobliżu naszego hotelu. Niedaleko znajduje się osiedle mieszkalne, gdzie miejscowi prowadzą niewielkie sklepiki – może nam coś wpadnie w oko.


Pekin nocą...




Poruszanie się komunikacją publiczną może być problematyczne



Niestety w okolicy same sklepy z alkoholem, ewentualnie spożywcze… Za to udaje się nam zlokalizować miejski szalet. Tyle się naczytaliśmy o standardzie toalet w Chinach, że postanowiliśmy sami to sprawdzić. Już na wejściu uderza w nas całkowity brak intymności… w jednym pomieszczeniu znajduje się kilka kabin praktycznie niczym nie zasłoniętych, z przysłowiową dziurą w podłodze… o zapachu nie wspomnę…






O 23:00 padamy ze zmęczenia. W końcu to druga doba bez porządnego snu…






Dzień 3 – sobota - 17.09.2016 – Pekin

Wstajemy wcześnie rano… 5:30… wakacje…

Niestety mamy na liście tyle zabytków do zobaczenia, że wymaga to poświęcenia…

jak widać... działa...
Pekin
Pekin - wyścig kolarski
Pekin



Pekin - okolice Pałacu Letniego


Pierwszy na liście jest Leni Pałac (Yihe Yuan), obiekt wpisany na listę UNESCO, który był miejscem letniego wypoczynku cesarzy chińskich z dynastii Qing.

Pekin - Pałac Letni

 

Qilin - symbol łaski niebios przed Pawilonem Życzliwości i Długowieczności
 
                     głazy wydobyte podczas poszerzania jeziora                                               kadzielnica

Jezioro Kunming, w oddali pagoda buddyjska
Z prawej Wzgórze Długowieczności z Wieżą Kadzidła Buddy i Świątynią Morza Mądrości


Centralny punkt Pałacu stanowi 60 metrowe Wzgórze Długowieczności oraz sztuczne jezioro Kunming. W całym kompleksie roi się od ogrodów, altanek, galerii, pawilonów. Nazwa pałacu oznacza Ogród Pielęgnowania Harmonii. Powstanie Pałacu datuje się na 1750 rok kiedy to ówczesny cesarz rozkazał utworzyć w tym miejscu rezydencję noszącą nazwę Ogród Czystych Fal oraz pogłębić znajdujące się tu jezioro. Ziemia wybrana do wykopania jeziora posłużyła do usypania Wzgórza Długowieczności. 

Pawilon Zapowiedzi Wiosny








W późniejszym okresie pałac był wielokrotnie plądrowany i niszczony. Dopiero w latach 50 XX wieku został odrestaurowany i udostępniony do zwiedzania.

Do kompleksu wchodzimy przez bramę wschodnią, za którą znajdują się dawne rezydencje cesarskie. Największa z nich, Pałac Życzliwości i Długowieczności, był kiedyś miejscem audiencji. Idąc dalej wzdłuż jeziora natrafimy na ciągnący się przez prawie kilometr tzw. Długi Korytarz, który otacza Wzgórze Długowieczności. Tam też znajdują się najstarsze budowle jak choćby Pałac Rozwianych Obłoków.

Długi Korytarz
Jezioro Kunming




Smocza łódź
Długim korytarzem dochodzimy do Marmurowej Łodzi. Tu na niewielkiej wyspie znajduje się Pawilon Oczyszczania Serca i Wieża Powitania Wschodzącego Słońca. Coraz bardziej podobają mi się te nazwy…


Brama Rozproszonych Chmur
Marmurowa Łódź - kaprys Cesarzowej

                                                                                 :-)


Chętni wrażeń mogą również zwiedzić położoną na jeziorze Świątynię Króla Smoka, do której prowadzi Most o Siedemnastu Przęsłach.





Kolejnym miejscem do zobaczenia na naszej liście są Grobowce Dynastii Ming, a właściwie jeden Grobowiec – cesarza Yongle. Generalnie w Chinach wierzono, że dusze zmarłych potrzebują po śmierci tego wszystkiego co służyło im za życia. Dlatego mauzolea przepełnione bogactwem przypominały pałace cesarskie. Zgodnie z zasadami feng shui, grobowce budowano w kotlinach otoczonych z trzech stron górami – oprócz strony południowej. Chroniło to ponoć zmarłych przed złymi duchami z północy.

Słynne grobowce dynastii Ming to kompleks założony ok. 50 km od Pekinu, który stanowi miejsce pochówku 13 spośród 16 cesarzy dynastii Ming – stąd chińska nazwa Shisan Ling oznaczająca 13 Grobowców Mingów. Obszar ten w 2003 roku został wpisany na listę UNESCO. Niestety większość grobów jest zniszczona, na chwilę obecną tylko trzy z nich są dostępne dla zwiedzających: Changling, Dingling oraz Zhaoling. Pomimo przekazania ogromnych nakładów finansowych przez władze chińskie na odrestaurowanie pozostałych grobowców, po wykonaniu prac nadal pozostaną one niedostępne dla zwiedzających.

Grobowiec Changling



Nekropolia powstała za panowania cesarza Yongle (początek XV wieku) i od tego czasu chowano tu wszystkich jego następców. Wyjątek stanowi trzech cesarzy: pierwszy jako uzurpator został pochowany w mniej reprezentatywnym miejscu, drugi w mauzoleum nieopodal Nankinu, a trzeci zginął w trakcie walk i jego ciała nie odnaleziono. 

Aby dojść do nekropoli trzeba najpierw sforsować wykonaną z białego marmuru ozdobną bramę z 1540 roku. Jednak właściwym wejściem na teren kompleksu jest zbudowana w tym samym roku Wielka Czerwona Brama, za którą znajduje się wzniesiony sto lat wcześniej Pawilon Steli, w którym umieszczono pamiątkową tablicę na grzbiecie kamiennego żółwia. Od Wielkiej Czerwonej Bramy aż do samych grobowców prowadzi siedmiokilometrowa rytualna droga, zwana drogą duchów. Droga ta ozdobiona jest zaraz za Pawilonem Steli posągami 12 zwierząt jak i 12 mandarynów. Na samym końcu drogi duchów znajduje się wykuta w marmurze Brama Smoka i Feniksa. Zaczynamy nasze zwiedzanie od tego właśnie miejsca.


Pawilon Stałych Łask
Piece ofiarne, w których palono jedwab i pieniądze po odbyciu modlitw...

Cesarz Yongle

 
Za Bramą Smoka i Feniksa znajduje się rozlokowany na 120 tysiącach m2 grobowiec cesarza Yongle i jego żony, nazywany Changling. To największy i najlepiej zachowany grobowiec w całej nekropolii. Wejściem do grobowca jest potrójna brama w murze. Pośrodku placyku wznosi się Pawilon Stałych Łask, w środku którego znajduje się rytualny stół z tabliczką zmarłego, przy której składano ofiary. 


Wieża Steli i ołtarz ofiarny







Dalej przechodzimy przez Czerwoną Bramę i znajdujemy się na kolejnym placu gdzie znajduje się ołtarz ofiarny i marmurowa brama oraz Wieża Steli. Dalej znajduje się kopiec grobowy otoczony murem. Nieopodal znajdują się groby szesnastu konkubin cesarza, które w zaświatach mają służyć swojemu władcy… Podobno samo wnętrze grobowca nie zostało do tej pory przebadane i jest zamknięte dla zwiedzających.





Po napełnieniu żołądków, wyruszamy na największą atrakcję Pekinu – Wielki Mur Chiński… Wybieramy jeden z sześciu odcinków udostępnionych turystom – przełęcz Juyongguan, znajdujący się zaledwie 55 km od stolicy. Ten odcinek muru łączy się z bardziej popularnym wśród turystów odcinkiem Badaling.

Wielki Mur Chiński - przełęcz Juyongguan

 

stromo...
 


 


Mur Chiński to powszechnie przyjęty symbol długowieczności. Wpisany na listę UNESCO, wpisany na listę siedmiu nowych cudów świata… Jest kompleksem zapór, sieci fortów i wież obserwacyjnych oraz murów obronnych osłaniających północne Chiny przed najazdami ludów z Wielkiego Stepu. Wielki mur zaczyna się w Shanhaiguan nad zatoką Pohaj i wije się aż do pustyni Gobi.

Pierwszy mur wzniósł w III w p.n.e. pierwszy cesarz Chin i miał on być nie tylko zaporą przed najeźdźcą, ale przede wszystkim symbolem potęgi władcy. Przy jego budowie zginęło z wycieńczenia ponoć milion niewolników, a ich ciała według legendy zostały zamurowane w ścianach konstrukcji.

Nie jest prawdziwym mężczyzna ten, kto nie zdobył chińskiego muru...:-)



 
Za panowania dynastii Han poszerzono nieznacznie obszar objęty Wielkim Murem, dopiero władcy z dynastii Ming postawili na jego rozbudowę. Władcy czując duże zagrożenie ludów mongolskich postanowili zbudować ciągły system fortyfikacji od granic Korei, aż po pustynię Gobi. Mur Chiński oprócz ochrony jaką dawał przed najeźdźcami, stanowił również duże znaczenie handlowe, a jego zachodnia część broniła Jedwabnego Szlaku. 

W swojej historii mur wielokrotnie był forsowany przez ludy z Wielkiego Stepu czyli Turków i Mongołów. Po pokonaniu w XVII wieku dynastii Ming przez wojska mandżurskie znalazł się wewnątrz państwa i stracił swoje znaczenie strategiczne.





Wbrew powszechnej opinii Wielkiego Muru Chińskiego nie da się „gołym okiem” zobaczyć z kosmosu, ale można go zobaczyć z jakiejś niezbyt wysokiej orbity okołoziemskiej na równi z innymi budowlami, lotniskami czy autostradami. Pewne jest za to, że Mur Chiński jest największą tego typu budowlą na świecie.

Stare chińskie powiedzenie mówi, że nie jest prawdziwym mężczyzną ten kto nie zdobył chińskiego muru, dlatego nie zrażamy się trudami wspinaczki i maszerujemy dzielnie do przodu… tylko czemu ja tak pędzę?








Fragment muru na przełęczy Juyongguan powstał w czasie panowania dynastii Ming. Zapomniany przez wieki, popadł w ruinę… Dopiero pod koniec XX wieku został całkowicie odrestaurowany. W najniższym punkcie przełęczy znajduje się świątynia i warownia, od których w każdym kierunku stromo pod górę wspina się mur…


Niestety współcześnie, w sąsiedztwie warowni wybudowano autostradę oraz linię kolejową, co skutecznie psuje widoki…
Przechodzimy cały odcinek muru od strony północno-zachodniej… większość miejscowych dochodzi raptem do drugiej strażnicy… później zawracają… powyżej 3 i 4 strażnicy wszystko jest pozbawione tłumów… warto włożyć trochę wysiłku by cieszyć się wspaniałymi widokami z samej góry. Najgorszy fragment muru to ten za siódmą strażnicą… zaczynamy schodzenie… 

zaczynamy schodzenie...

 







Świątynia na przełęczy...



Po tak aktywnie spędzonym dniu wybieramy się na tradycyjną kaczkę po pekińsku… Cóż… Małżonek jako ekspert od chińskiej kaczki (skoro jadł w sumie trzy razy w życiu to tytuł mu się należy), stwierdził że była to najgorsza kaczka jaką do tej pory konsumował…

W drodze powrotnej zatrzymujemy się w tradycyjnej herbaciarni chińskiej, ulokowanej w bliskim sąsiedztwie Ptasiego Gniazda…

Obiekty olimpijskie w oddali...
 
Po licznych degustacjach decydujemy się na zakup rewelacyjnej czarnej herbaty z liczi… cena nas zabiła… Generalnie w Chinach jest drogo… Za zwykłą kawę w podrzędnej knajpie trzeba zapłacić ponad dwadzieścia zł., pomidory, jabłka dwa razy droższe niż u nas… Zakup pamiątek to też spory wydatek. A wydawać by się mogło, że skoro Chińczycy zalewają świat swoimi badziewnymi towarami to u nich powinny być one dużo tańsze… nic bardziej mylnego… 




Dzień 4 – niedziela – 18.09.2016 – Pekin / nocny pociąg do Xian

Wstajemy standardowo… 5:30… zaczynam się przyzwyczajać do braku snu…

Oprócz wielu atrakcji jakie czekają na nas w dniu dzisiejszym, wieczorem czeka na nas wyprawa na dworzec kolejowy w Pekinie, z którego nocnym pociągiem przemierzymy ponad 1300 km do Xian.

Nasze rzeczy musimy „rozsądnie” zapakować… Bagaż główny podróżuje osobnym wagonem i nie ma do niego dostępu. Konieczne jest wyciągnięcie wszystkich wartościowych przedmiotów, kosmetyków, noży etc, ponieważ bardzo często zdarzają się kradzieże – oczywiście w imię wyższej idei, bo przecież dezodorant w aerozolu może stwarzać nie lada zagrożenie terrorystyczne prawda? Zatem nasz bagaż podręczny dwukrotnie powiększył swoje rozmiary…

Pogoda od dwóch dni nie zachwyca. Niebo jest mocno zachmurzone i zdarzają się przelotne opady…

Pekin
Pekin
Pekin
Pekin






Pierwszym obiektem jaki zwiedzamy jest Świątynia Nieba (Tian Tan). Jest to cały kompleks taoistycznych świątyń chętnie odwiedzany przez cesarzy z dynastii Ming i Qing w trakcie corocznych ceremonii, podczas których modlono się o obfite plony do Nieba. Cały kompleks został wpisany w 1998 roku na listę UNESCO. 

Pekin - wejście do Świątyni Nieba







Świątynię wybudowano zgodnie z zasadami matematyki, geometrii i akustyki. Ukryte są w niej zagadki liczbowe i symbole. Praktycznie na każdym kroku napotykamy na cyfrę 9 lub jej wielokrotność, co ma związek z dziewięcioma sektorami chińskiego nieba…

Najświętszym miejscem całego kompleksu jest Okrągły Ołtarz, gdzie sam cesarz składał ofiary. Trzy piętra, z których składa się ołtarz oznaczają kolejno od dołu – człowieka, Ziemię i Niebo, a ponieważ zgodnie z naukami chińskimi liczba dziewięć jest uważana za symbol Nieba i cesarza dlatego centralną płytę ołtarza otacza dziewięć pierścieni złożonych z kamiennych płyt. W dawnych czasach na górnej platformie stał Tron Nieba.

marmurowe bramy prowadzą do Okrągłego Ołtarza
Okrągły Ołtarz
tzw. rzygacze odprowadzające nadmiar wody...
widok z Okrągłego Ołtarza na resztę kompleksu



Budowle zostały wzniesione za panowania cesarza Yongle pomiędzy 1406 a 1420 rokiem. Za panowania kolejnych cesarzy kompleks poszerzono, a obecnie zajmuje obszar o powierzchni prawie 3 km2. W jego skład wchodzą trzy główne grupy zabudowań wzniesione przy uwzględnieniu reguł filozoficznych. Łączy je Czerwony Most czyli kładka od Cesarskiego Sklepienia do Pawilonu Modlitwy o Urodzaj. 

Przechodzimy do Cesarskiego Sklepienia Nieba czyli mniejszej świątyni, zbudowanej na planie koła. Przed budowlą znajduje się Ściana Szeptów bowiem słowa wypowiedziane szeptem przy jednym jej krańcu słychać ponoć dobrze na drugim. Tylko do sprawdzenia tej teorii trzeba by wyekspediować najpierw rzeszę ludzi…

Świątynia Cesarskie Sklepienie Nieba

wnętrze mniejszej świątyni


Od Świątyni Cesarskiego Sklepienia Nieba do najważniejszej w całym kompleksie Świątyni Modlitwy o Urodzaj trzeba pokonać pareset metrów Czerwonym Mostem... Wśród drzew, mieszkańcy Pekinu ochoczo spędzają wolny dzień... Tańczą, ćwiczą Tai Chi, grają w ping ponga...


Chińczycy chętnie spędzają czas na wolnym powietrzu...



Brama prowadząca do Świątyni Modlitwy o Urodzaj


Pawilon Modlitwy o Urodzaj to główny budynek kompleksu wykonany w całości z drewna i to bez użycia gwoździ… Świątynia wykończona jest dachem w kolorze błękitnym co ma symbolizować Niebo. Na każdej z czterech stron świata znajdują się Smocze Kolumny, które symbolizują cztery pory roku, a pozostałe kolumny z kolei wyznaczają miesiące i godziny dnia. W samym środku Pawilonu znajduje się posąg smoka reprezentujący cesarza Chin.


Do połowy XX wieku Świątynia ta była największą w całym Pekinie...

Świątynia Modlitwy o Urodzaj

wnętrze Świątyni Modlitwy o Urodzaj







Prosto ze Świątyni Nieba udajemy się do Zakazanego Miasta (Gugong), które znajduje się w północnej części placu Tiananmen. Znajdujący się tu Pałac Cesarski jest największym i najbardziej wyrafinowanym na terenie Chin wpisanym w 1987 roku na listę UNESCO.  Stanowił on siedzibę 24 cesarzy z dynastii Ming i Qing przez ponad 500 lat. 

Pekin - w drodze do Zakazanego Miasta







Pekin - wejście do Zakazanego Miasta



Wchodzimy wejściem południowym przez Bramę Południkową. Zaraz za nią znajduje się Brama Najwyższej Harmonii, przez którą wchodzimy do centrum Pałacu czyli kompleksu trzech sal tronowych. Pierwszy to Pawilon Najwyższej Harmonii tzw. Taihedian, gdzie odbywały się uroczystości z okazji urodzin cesarza,  następny Zhonghedian, gdzie cesarz przygotowywał się do uroczystości oraz Boahedian czyli sala audiencji. 

Brama Południkowa (Wu Men)
Dziedziniec Zewnętrzny
Brama Najwyższej Harmonii

 Chińskie Lwy strzegące Bramy przed złymi duchami

widok na Bramę Południkową
Pawilon Najwyższej Harmonii

Większość budowli w Zakazanym Mieście wybudowano w takiej samej kolorystyce – czerwone ściany i żółte dachówki, zastrzeżone jedynie dla pałaców cesarskich.
Budowę pierwszego pałacu cesarskiego rozpoczęto w 1406 r.  Panujący wówczas cesarz Yongle zarządził sprowadzenie drewna aż z Syczuanu, a wybrane pnie transportowano do stolicy przez cztery lata. Do 1644 roku zasiadali w nim cesarze dynastii Ming. Podczas najazdu Mandżurów znaczna część Pałacu uległa zniszczeniu, ale budynki zostały odbudowane przez następną panującą dynastię – Qing. Po ogłoszeniu powstania Chińskiej Republiki Ludowej zakazane miasto zostało po raz kolejny odrestaurowane i udostępnione jako muzeum. W chwili obecnej trwają prace renowacyjne Zakazanego Miasta. Zakończenie prac przewidziano na 2020 rok. Miasto wzbogaci się o dodatkowe pomieszczenia, w których zostaną udostępnione liczne eksponaty z czasów panowania cesarzy.

Pawilon Najwyższej Harmonii - największa budowla z Zakazanym Mieście


 Chiński żółw o smoczej twarzy symbol mądrości i żuraw symbol długowieczności
wnętrze Pawilonu Najwyższej Harmonii - pośrodku Smoczy Tron otoczony pozłacanymi kolumnami
pozłacana kadź przeciwpożarowa...
Zakazane Miasto zbudowano zgodnie ze wskazówkami kompasu. Najważniejsze pałace skierowane są na południe (kierunek związany z władzą cesarską). Hmm… a my mieszkamy na południu Polski…  Wierzono, że złe duchy nadciągają z północy.

Pałac otoczony jest murem obronnym z wieżami. Na całym obszarze wzniesiono około 800 pałaców i wiele mniejszych pawilonów oraz parków. Za tą oficjalną częścią znajdują się budynki prywatne cesarza złożone z  trzech umieszczonych  na osi północ-południe obiektów: Pałac Niebiańskiej Czystości, Pałac Ziemskiego Spokoju - rezydencja cesarska oraz Sala Jedności.


:-)






żywcem ściągnięty z plakatu reklamującego partię ludową:-)




Pod samym murem rozlokowano ogrody cesarskie, z kolei pałace rodziny cesarskiej czy konkubin znajdują się w północnej części miasta.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że panuje w tym miejscu niesamowita harmonia. Symetrycznie wybudowane obiekty, a po środku w centrum pałacu, położonego w centrum miasta, cesarz na tronie… Zgodnie z kosmologią cesarz powinien zajmować miejsce w centrum świata. Ot co!

przejście do ogrodów cesarskich








Brama Boskiego Męstwa

Zakazane Miasto odwiedzają codziennie tysiące turystów… ciągle się jest popychanym, przesuwanym, poganianym… zwiedzanie nie jest zbyt komfortowe. Udało się nam jednak przejść cały kompleks w nienaruszonym stanie…


Wychodząc z kompleksu nie trudno pominąć słynny park Jingshan i Wzgórze Węglowe usypane z ziemi wybranej przy budowie fosy w pałacu, niestety śpieszymy się zwiedzać Hutongi dlatego z czegoś musimy zrezygnować…

na wprost... słynny Park JingShan
o... kotek...


Późnym popołudniem udajemy się do dzielnicy Hutongów… Przejażdżka rikszą po tym terenie to ciekawa propozycja i ucieczka od wielkiej metropolii. Właściwie to Hutongi są najbardziej charakterystycznym miejscem w Pekinie – w kilka minut można znaleźć się w zupełnie innym świecie. 

w drodze do dzielnicy hutongów...


Hutongi





Hutongi to nic innego jak tradycyjny chiński zespół parterowych budynków, szczelnie połączonych ze sobą. Od XII wieku budowano je na planie prostokąta w wąskimi uliczkami, zazwyczaj bez dostępu do kanalizacji, wody i centralnego ogrzewania. 

Warunki życia w hutongach zależały w dużej mierze od pozycji społecznej mieszkańców. Mieszkanie w dzielnicy bogatszej było swego rodzaju nagrodą i nobilitacją, w biednej większość ulic nie posiadała nawet utwardzonej nawierzchni.

w środku wielkiej metropolii można znaleźć całkiem przyjemny zakątek...
segregacja:-)
całkiem przyjemny sposób na spędzenie wolnego czasu... przejażdżka rikszą po dzielnicy hutongów





Niestety nowoczesna architektura wypiera starą… Hutongi są cyklicznie wyburzane i zastępowane centrami handlowymi, biurowcami… Jeszcze sześćdziesiąt lat temu w Pekinie było 7000 hutongów, a na początku XXI wieku pozostało zaledwie 2000 starych domów… cieszę się, że było nam dane zobaczyć je na własne oczy, a nie na obrazku w starym przewodniku…


Przechodzimy do części bardziej reprezentacyjnej i zagospodarowanej stricte pod turystów...  Po drodze mijamy dwie ważne budowle miejskie Wieżę Bębna i Wieżę Dzwonu...

Wieża Bębna
Wieża Dzwonu

Wieża Bębna wybudowana została w 1272 roku i jak sama nazwa wskazuje w jej wnętrzach znajduje się wielki bęben, na którym ogłaszano nadejście nowego roku.  Z kolei z tego samego roku pochodzi znajdująca się nieopodal Wieża Dzwonu.
W wieży pierwotnie znajdował się żelazny dzwon, ale z uwagi na zbyt cichy dźwięk zamieniona go na dzwon  z brązu. 
Hutongi - część reprezentacyjna...






Po kolacji w hutongach jedziemy na dworzec kolejowy w Pekinie, z którego nocnym pociągiem wyruszymy do Xian. Dworzec kolejowy… niczym nie przypomina dworca… przynajmniej z zewnątrz. To ogromny gmach, który trudno zmieścić w całości w kadrze.
dworzec kolejowy w Pekinie

Nie lada atrakcją jest już dla nas sama odprawa biletowo - bagażowa... gorzej niż na lotnisku... Skanowanie bagaży, sprawdzanie paszportów, sprawdzanie notoryczne biletów... przecież, ktoś z nas mógłby okazać się zagranicznym szpiegiem... polski James... do usług...  
Najważniejsza zasada jaką trzeba zapamiętać: bilety są sprawdzane przy wejściu na dworzec i przy wychodzeniu w miejscu docelowym. Zapobiegawczo zabieram bilet małżonka, bo znając jego roztargnienie pewnie by go zgubił i problem gotowy.
hala dworca...
 
Na peron można wejść dopiero pół godziny przed odjazdem pociągu dlatego posadzono nas w klimatyzowanej poczekalni... Gdy tylko na tablicy wywiesili nasz pociąg tłum ruszył do przodu... A że po kilku dniach spędzonych w Chinach wiemy już, że tutaj zasady savoir vivre nie działają dlatego zaczynamy przepychankę na równi z tubylcami... Tylko czemu oni nawet na dworcu muszą charkać... bleeee....
poczekalnia...


 jak widać tragedii nie było:-)

 
Pociąg rusza punktualnie o 20:12... Zmęczeni całym dniem, zasypiamy...



Dzień 5 – poniedziałek – 19.09.2016 –  Xian

Budzimy się o 8:00… i gdyby nie zapachy wydobywające się zza drzwi toalety to mogłabym śmiało przyznać, że podróż chińskim nocnym pociągiem należy do komfortowych…

Xian
 
Punktualnie o 9:22 wjeżdżamy do Xian. Miasto to uznawane jest za jedno z najważniejszych historycznie miast Chin. Jego nazwa oznacza „ spokój zachodu”. Zachowane tu zabytki świadczą o cesarskiej potędze. Powstało ponad 3000 lat temu i było stolicą trzynastu chińskich dynastii. Co najważniejsze w Xian zaczynał się i kończył Jedwabny Szlak łączący Chiny z Europą. 

Wyjście z dworca kolejowego - Xian
Xian
Xian - nie wszyscy czekają na pociąg w komfortowej poczekalni...

Podjeżdżamy pod mury miejskie, które są najstarszymi a zarazem najlepiej zachowanymi murami obronnymi w całych Chinach. 

Xian - mury miejskie
Xian - mury miejskie
Mury miejskie w Xian



Obecne ściany murów zaczęto budować w 1370 roku za panowania dynastii Ming. Ich długość wynosi około 14 kilometrów. Turyści mogą pokonać tą trasę pieszo lub rowerem. Zwiedzanie rozpoczynamy od Nan Men (Bramy Południowej). Niestety cały czas pada, a w zasadzie to leje...






Pomimo paskudnej aury postanawiamy realizować nasz plan zwiedzania. Zanim zameldujemy się w hotelu postanawiamy zwiedzić Wielką Pagodę Dzikiej Gęsi.

Xian
Xian - w oddali Wielka Pagoda
Wielka Pagoda Dzikiej Gęsi







Buddyjska Wielka Pagoda Dzikiej Gęsi jest najbardziej znaną świątynią w Xian. Została wzniesiona w 652 roku za panowania dynastii Tang. Pierwotnie składała się z pięciu kondygnacji, pół wieku później obecna cesarzowa dodała kolejne pięć. Jedną z najważniejszych funkcji pagody było przechowywanie sutr i figur Buddy przywiezionych z Indii przez podróżnika i buddystę Xuanzanga, którego podróż trwała 15 lat. 






Do czasów obecnych zachowało się siedem kondygnacji budowli o łącznej wysokości 64 metrów. Zamierzamy się wdrapać na górę i podziwiać okolicę. Bilet do środka Wielkiej Pagody Dzikiej Gęsi to koszt 30 juanów od osoby. Przy kontroli bagażu zostajemy poproszeni o skosztowanie wody, którą mieliśmy w plecaku… To nas zaskoczyło… bo niby kogo mielibyśmy otruć? Posłusznie jednak wykonaliśmy polecenie i po chwili mogliśmy cieszyć się widokami…

Widok z Wielkiej Pagody na okolicę
Wielka Pagoda...





 

Dochodzi 14:00… czyli pora, o której rozpoczyna się doba hotelowa. Zameldowaliśmy się w hotelu Daisy Inn w samym centrum miasta, a co najważniejsze nieopodal słynnego targu muzułmańskiego… Nasze bagaże w tym samym czasie co my dojechały z dworca kolejowego. Tak jak się spodziewaliśmy… całkowicie przekopane… Niestety zarekwirowano nam wszystkie kosmetyki w spray`u – jako produkty łatwopalne mogłyby przecież spowodować gigantyczny pożar prawda? Dziwne, że w samolocie nikomu nie przeszkadzały… Choć jak się później dowiedzieliśmy największe wzięcie ma zazwyczaj drobna elektronika i scyzoryki…

Późnym popołudniem wybieramy się na spacer po okolicy, a docelowo mamy zamiar zwiedzić Wielki Meczet i targ…

Xian




Wielki  Meczet w Xian jest jednym z najstarszych i zarazem najbardziej rozpoznawanych w całym kraju. Zbudowano go w 742 roku za rządów dynastii Tang, W dalszym ciągu jest użytkowany przez chińskich muzułmanów, zwłaszcza przez mniejszość etniczną Hui. Co ciekawe meczet ten nie przypomina budowli znanych z krajów arabskich, na próżno szukać tu minaretów czy kopuły. Wyjątek stanowią arabskie napisy i zdobienia.

Wielki Meczet w Xian







Na prawo od wejścia naszą uwagę zwróciła sala z meblami dynastii Ming. Na centralnym dziedzińcu znajduje się minaret przypominający chińską pagodę i służący do wzywania wiernych na modlitwę. Do głównej sali modlitewnej jako niewierni niestety nie mamy wstępu.





Meczet położony jest w bliskim sąsiedztwie targu muzułmańskiego. To tutaj można zrobić najtańsze zakupy w mieście… a że w targowaniu się mamy wprawę… polowanie czas zacząć…

Xian... muzułmański targ...







Niestety nie przestaje padać… kolejna para butów do kosza… Za to dzisiejsza kolacja to prawdziwa uczta „pierożkowa”. Zaserwowano nam 17 różnych pierogów: mięsnych, warzywnych, na słodko… Niektóre wyjątkowo dobre…

Restauracja spełnia również funkcję artystyczną. Po kolacji wystarczy obrócić się na krześle w stronę wielkiej sceny… O 19:00 rozpoczyna się spektakl folklorystyczny „Dynastia Tang”. 

Teatr i restauracja w jednym...
Przedstawienie "Dynastia Tang"





Ktoś kiedyś powiedział, że przedstawienie to spełnia naraz wszystkie marzenia i fantazje na temat Azji… I tak jak podczas Opery Pekińskiej, tak i tu mamy do czynienia z przesadną grą aktorską, bogatymi kostiumami, tańcem i muzyką. Jednak ten spektakl jest o wiele „przyjemniejszy” dla naszego zachodniego ucha.




Po 21:00 ponownie odwiedzamy targowisko… W końcu to tylko 10 minut od naszego hotelu… Kupujemy wszystko to czego nie zdołaliśmy wcześniej. Tym samym zamykamy temat pamiątek z podróży…






Dzień 6 – wtorek – 20.09.2016 –  Xian / Luoyang

Zaraz po śniadaniu wyruszamy w kierunku największej atrakcji w Xian – Wielkiej Terakotowej Armii…

Po przejechaniu 40 km jesteśmy u celu… Pamiętam jak w 2007 roku repliki żołnierzy  oglądałam w jednym z Centrum Handlowych w Katowicach… Do głowy mi wtedy nie przyszło, że dziewięć lat później będę oglądać ją na żywo… w oryginale… Dreams come true…

Xian
Xian
Xian
Xian

Zanim jednak znajdziemy się w ogromnej hali, w której znajdują się terakotowi żołnierze, zaglądamy do jednej z fabryk, w której wykonuje się figury z terakoty na zamówienie… Ciekawa alternatywa dla ogrodowego krasnala… Tyle, że koszty rzędu 70 tys. zł za figurę wielkości człowieka są dość przerażające…

w fabryce terakotowych żołnierzy...











:-)
w oryginalnej wersji armia była "kolorowa"...



Przechodzimy do głównej atrakcji dnia…


Główne wejście do Muzeum Terakotowej Armii

odprawa pracowników...
jeszcze tylko kontrola bezpieczeństwa...
Główny budynek Muzeum - Pit 1

Terakotowa Armia przez niektórych określana mianem ósmego cudu świata, od 1987 znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. I naprawdę robi ogromne wrażenie… Toż to największe odkrycie archeologiczne w XX w.

W Muzeum Terakotowej Armii zgromadzono 7,5 tysiąca figur naturalnej wielkości, wykonanych z terakoty czyli wypalonej gliny. Przedstawiają one żołnierzy, oficerów i konie. Armia znajduje się w grobowcu pierwszego cesarza chińskiego Qin Shi w odległości 1,5 km na wschód od jego sarkofagu. Według legend, Terakotowa Armia miała strzec cesarza i pomóc mu odzyskać władzę w zaświatach.

Wraz ze śmiercią cesarza w 210 r. p.n.e w podziemiach umieszczono całą terakotową armię. Z biegiem lat przysypała je ziemia…  Figury zostały przypadkowo znalezione przez trzech chłopów w 1974 roku, którzy kopali w tym miejscu studnię… Jakie musiały być ich miny, gdy zamiast wody ich oczom ukazała się głowa, a później cała reszta wojownika z terakoty…

Z trzech sektorów, w których odnaleziono glinianą armię, największym jest ten oznaczony numerem 1 (Jama 1 lub Pit 1). Terakotowi żołnierze ustawiani byli w korytarzach wydrążonych w ziemi. Nie wszystkie odkryto… aby w kontakcie z powietrzem nie zatraciły swoich pierwotnych kolorów. Armia stoi w szyku bojowym przodem na wschód, a tyłem do cesarskiego grobowca - po wieki gotowa go bronić…

Pit 1












Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że każda ze znalezionych figur posiada indywidualne cechy, każda twarz jest inna i przedstawia inne emocje, nie ma dwóch takich samych… Należy zatem przyjąć, że to prawdziwi ludzie byli modelami… Pierwotnie wszystkie figury były pomalowane i kolory te zachowały się przez te wszystkie lata do czasu odkrycia. Później, pod wpływem powietrza barwy zaczęły stopniowo zanikać. Po nakryciu głowy czy uczesaniu można bardzo szybko rozpoznać wśród żołnierzy generałów, oficerów, żołnierzy piechoty…














W tylnej części tej ogromnej hali czyli tzw. Pit 2 stworzono coś na kształt szpitala archeologicznego, gdzie poszczególni żołnierze są składani, reperowani… Gdzieniegdzie widoczne są jeszcze ubytki, widać żaden odnaleziony kawałek póki co nie pasował do całości.

Pit 2




W  sektorze 3 w dalszym ciągu trwają wykopaliska. Możemy zobaczyć w jakim stanie znajdują się odnalezione przez archeologów figury…  W tym sektorze odkryto cztery oddziały formacji wojskowych: rydwanów, kawalerii, piechoty i łuczników.

Co ciekawe nieopodal miejsca, gdzie znaleziono żołnierzy znaleziono również figury akrobatów… pozwala to wysnuć przypuszczenia, że pod ziemią zakopany jest cały dwór cesarza wraz ze wspaniałym pałacem. To tak jak z poszukiwaniami naszego „złotego pociągu”... 

Pit 3





Obok Pit 1 znajduje się muzeum, w którym można podziwiać przedmioty z brązu z czasów panowania cesarza. W małej sali umieszczono dwa wspaniałe rydwany, które z niezwykłą starannością odtworzono z prawie 3,5 tysiąca części wydobytych z grobowca.

Budynek Muzeum
Jeden z dwóch rydwanów z brązu
na pożegnanie...
W części handlowej postawiono pomnik galopujących koni...

Po zwiedzeniu Terakotowej Armii i szybkim posiłku wyruszamy w dalszą podróż… w kierunku Luoyang. Do przejechania mamy około 370 km. Konieczna okazała się zmiana autobusu, ten którym podróżowaliśmy nie posiadał licencji na przejazdy pomiędzy prowincjami. Kierowca pędzi jak szalony, więc jest szansa, że za cztery godziny będziemy na miejscu.

w kierunku Luoyang...
wjazd na autostradę...


Generalnie największe zagrożenie w Chinach stwarzają kierowcy samochodów… Podobnie jak w Indiach obowiązuje tu zasada większy ma pierwszeństwo, a piesi niestety zajmują ostatnie miejsce w hierarchii ulicznej… Chińczycy są jednak niesamowicie sprawni fizycznie i bez trudu radzą sobie z wszechobecnym chaosem. Wielu tubylców jest sprawnych nawet w podeszłym wieku. Ale oni nie siedzą w domach… Oni są w ciągłym ruchu – rano i wieczorem. Ćwiczą w parkach tai-chi i tańczą… Naprawdę niesamowity widok… Kto odważny może się dołączyć… Jednak należy pamiętać, że Chińczycy traktują obcokrajowców trochę ze współczuciem… Uważają nas za dużo głupszych od siebie, bo nie potrafimy nauczyć się ich języka… mądrale niech wymówią bezbłędnie słowo zmiażdżyć, wtedy pogadamy…  Rzucane pod naszym adresem słowo laowai (obcokrajowiec) zakończone jest czasami chichotem…
 
O 19:00 zgodnie z obietnicą kierowcy, wjeżdżamy do Luoyang. Jest to miasto położone nad rzeką Luo He i słynie głównie z sadownictwa i rzemiosła artystycznego. To jedno z najstarszych miast chińskich – do 535 roku stolica państwa, z najstarszą świątynią buddyjską – Świątynią Białego Konia, niestety na jej zwiedzanie jest już za późno.

Nazwa miasta oznacza „na północ od rzeki Luo”, a słynie ono zwłaszcza z wpisanych na listę UNESCO grot Longmen Shiku, które jutro z samego rana mamy zamiar odwiedzić.

Kwaterujemy się w hotelu Dikuang Resort. Niestety położony jest daleko od centrum i z uwagi na późną porę musimy zadowolić się spacerem wokół hotelu. Przypominam, że w większości miast w Chinach o 22:00 życie zamiera… Nic to, nieopodal nas jest centrum handlowe… dobre i to…

:-)
Luoyang

centrum handlowe w Luoyang
Hmm... do którego by tu zajrzeć...

Zgodnie z zapowiedzią o 22:00 iluminacje na budynkach zostają wyłączone, a sklepy zamknięte... Pozostaje nam odnaleźć drogę powrotną do hotelu...



Dzień 7 – środa – 21.09.2016 –  Luoyang / Shaolin / Zhengzhou

Wyjeżdżamy z hotelu o 8:00… Pierwszą atrakcją w dniu dzisiejszym są groty Longmen Shiku… Najciekawsze miejsce kultu buddy w Chinach…

w drodze do Longmen Shiku





Jaskinie Smoczych Wrót, Groty Smoczej Bramy tymi nazwami określa się świątynie wykute w skałach w pobliżu miejscowości Longmen. W 2000 roku jaskinie zostały wpinane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wiele z jaskiń jest niedostępnych bez sprzętu wspinaczkowego, ale i te dostępne dla turystów robią ogromne wrażenie. 

Z ogromnego parkingu, turystów pod groty zabierają meleksy. Dystans do przejechania to 2 km, niby nie dużo, ale po co marnować czas skoro mamy go tak mało…

Longmen Shiku - parking dla meleksów...

praca wre...

Plan zwiedzania...
Brama do Longmen Shiku

Prace nad rzeźbami rozpoczęły się w 494 roku kiedy to ówczesny cesarz przeniósł stolicę do pobliskiego Luoyang. Razem wszystkich posągów jest ponad 100 tysięcy… Przestano w nich rzeźbić wraz z końcem panowania dynastii Tang w IX wieku. 

Największe groty powstawały na zamówienie cesarzy, bo tylko ich było stać na zatrudnienie całej rzeszy rzemieślników i artystów… Mniejsze natomiast powstawały na zlecenie arystokracji i zamożniejszej części społeczeństwa.











Zanim zajrzymy do grot, przystajemy przed tzw. skałą piwoniową, na której znajdują się naturalne wykwity minerałów. Kamień ten nazwano „Ręką Buddy” z uwagi na jego kształt.

Ręka Buddy...

Do najciekawszych grot zalicza się min.: Trzy Groty Binyang (Binyang San Dong) – znajdujące się w nich rzeźby powstały na polecenie cesarza Xuan Wu. Środkową grotę poświęcił ojcu, południową matce, a północną samemu sobie. Brakujące płaskorzeźby z jaskini znajdują się min w Muzeum w Nowym Jorku.

Binyang San Dong







Ponadto Grota Dziesięciu Tysięcy Buddów (Wan Fo Dong), w której umieszczono ponad 15 tysięcy posągów w różnych rozmiarach. Najmniejszy Budda ma raptem 4 cm wysokości. Centralne miejsce w grocie zajmuje Budda Amitabha.

 
Wan Fo Dong






Centralnym punktem w grocie Kwiatu Lotosu jest wykuty w suficie kwiat. Lotos symbolizował bowiem czystość i pogodę ducha, dlatego jest bardzo często przedstawiany w sztuce buddyjskiej.

Grota Kwiatu Lotosu



Największą jaskinią w Longmen jest Świątynia Ku Czci Przodków (Feng-Xian Si). Znajduje się tu 17 metrowy posąg Buddy Wajroczana siedzącego w pozycji lotosu, a po jego obu stronach stoją uczniowie.

Świątynia Ku Czci Przodków










Dopiero z mostu, przez który musimy przejść, żeby dostać się na parking meleksów, widać ogrom budowli…

Warto dodać, że założycielem buddyzmu czyli „Nauki Przebudzonego” był żyjący na przełomie V i VI w. p.n.e. syn księcia indyjskiego Siddhartha Gautama. 

widok z mostu na cały kompleks Longmen Shiku


Buddyzm opiera się na tzw. Czterech Szlachetnych Prawdach (dotyczących cierpienia) oraz Ośmiorakiej Ścieżce (właściwy pogląd, właściwe słowo, właściwy czyn, właściwe zarobkowanie, właściwy wysiłek, właściwa uważność, właściwa medytacja) która prowadzić ma do ustania cierpienia. Po śmierci Buddy czyli Gautamy jego nauki rozprzestrzeniły się w ciągu paru wieków na cały kontynent. W trakcie rozwoju powstały jego liczne odmiany i szkoły.

Zgłodnieliśmy…

Ale zanim znajdziemy jakąś przyjazną restaurację, zamierzamy „pobuszować” na okolicznym straganie z lokalnymi artykułami spożywczymi. Kandyzowane piwonie, własnoręcznie robiona chałwa… coś mi się wydaje, że jeżeli nie przestaniemy wydawać pieniędzy to w Szanghaju przyjdzie nam szukać większej toby…



Ruszamy dalej… Przed nami półtoragodzinna jazda do słynnego Klasztoru Shaolin.

Klasztor wybudowany za panowania dynastii Wei w 495 roku jest miejscem wręcz legendarnym dla chińskich sztuk walki. Wzniesiono go na rozkaz cesarza Xiaowena dla indyjskiego misjonarza Buddhabhadry W 2010 roku klasztor został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Shaolin




będzie tłoczno...

Klasztor wybudowano w zachodniej części pasma górskiego Song, którego najbliższe - najwyższe wzniesienie nosi nazwę Shaoshi (1512 m n.p.m). Stąd właśnie nazwa klasztoru – Shaolin Shi co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „świątynia w lasach Shaoshi”. 

W czasach panowania dynastii Ming, mnisi z klasztoru tworzyli zbrojne oddziały milicji służąc jako najemnicy Cesarzowi. Wówczas stworzono chińskie sztuki walki jak kung-fu czy wushu. 
Z kolei za rządów Mao Zedonga, w trakcie słynnej rewolucji kulturalnej, klasztor został mocno zniszczony. Sztuki walki zamieniono wówczas na poddaną partyjnej kontroli gimnastykę wyczynową. Dobrze, że pod koniec dwudziestego wieku władza „poszła po rozum do głowy”, odrestaurowano wówczas Klasztor i zaczęto promować kung-fu.

obecnie w Shaolin powstało mnóstwo szkół uczących podstaw kung-fu


Ponieważ pokazy w Shaolin rozpoczynają się o pełnej godzinie, dlatego przed zwiedzaniem głównych budynków klasztoru udajemy się na występ… niestety bardziej przypominający spektakl artystyczny niż poważny pokaz sztuk walki…

Wieża Bębna, Wieża Dzwona... w drodze na pokaz...






Ciekawostką jest fakt, że w Klasztorze przebywają prawdziwi mnisi zajęci sprawami duchowymi, ale turyści nie mają do nich dostępu. Cała reszta to świetnie przygotowani do swej roli menadżerowie… 

w świecie smartfonów...

Według legendy, Damo – indyjski mnich, który był założycielem buddyjskiej szkoły zen, zaszył się w 527 roku na odludziu ponieważ nie udało mu się przekonać cesarza, że „nicość” jest wszystkim… Postanowił całkowicie poświęcić się medytacji i przez dziewięć lat modlił się nie opuszczając jaskini. Jego uczniowie jako pomoc w medytacji stworzyli specjalny zestaw ćwiczeń wzorując się na ruchach zwierząt. I tak powstało kung-fu… Kiedyś turyści w jednej z sal w Klasztorze mogli oglądać fragment skały, na którym wskutek wieloletniego siedzenia w jednym miejscu, odbiła się sylwetka Damo… Niestety atrakcja ta jest w chwili obecnej niedostępna dla zwiedzających.



Aby dostać się na teren klasztoru należy przejść przez budynek nazywany Górskimi Wrotami, w którego wnętrzu powitał nas posąg Buddy.

Klasztor Shaolin









Pawilonu Czterech Niebiańskich Królów strzegą przed złymi duchami dwaj strażnicy. Głównymi postaciami w Pawilonie są czterej królowie odpowiedzialni za cztery strony świata.

Pawilon Niebiańskich Królów
 Strażnicy
Królowie
W zachodnio-południowej części kompleksu znajduje się tzw. Dom Chuipu czyli dziedziniec otoczony parterową zabudową. W budynkach tych umieszczono zbiór licznych drewnianych rzeźb przedstawiających powstanie sztuk walki na tym terenie. Pośrodku dziedzińca niedawno, bo w 2005 roku wybudowano tzw. Dom Pradawnego Mistrza Damo i umieszczono w nim posąg Bodhidharmy.

Z kolei, symetrycznie do Domu Chuipu, we wschodnio-południowej części kompleksu wybudowano tzw. Dom Obłoków Kochającej Życzliwości lub Dom Chmur Miłosierdzia – kolejny dziedziniec otoczony niską zabudową. Pośrodku niego znajduje się wybudowany w czasach współczesnych budynek, w którym znajduje się posąg Awalokiteśwara.








Budda teraźniejszości, przeszłości i przyszłości



Mijamy kolejne budynki… Za Domem Chuipu, Domem Niebiańskich Królów i Domem Obłoków Kochającej Życzliwości znajdują się dwie najwyższe budowle – Wieża Dzwonów i Wieża Bębnów. Obecnie z dzwonów z pierwszej wieży używa się rano, wieczorem zaś w ruch „idą” bębny…





Naprzeciwko Domu Niebiańskich Królów znajduje się Pałac Wielkiej Siły nazywany często Świątynią Trójcy Buddyjskiej lub Świątynią Mahavira. Czci się tutaj trzech Buddów: Sakyamuniego, Medycyny i Amithaba. Każdego ranka mnisi recytują mantry, a wieczorem sutrę…


Figura Buddy leżącego w Bibliotece Świętych Pism
Zaraz za Świątynią Trójcy Buddyjskiej znajduje się Biblioteka Świętych Pism nazywana Domem Kazań. Są tu przechowywane pisma buddyjskie. Mnie zaciekawił ważący prawie 17 ton i mierzący 7 metrów długości posąg Białego Nefrytowego Leżącego Buddy znajdujący się na głównym ołtarzu biblioteki. 











Wkoło biblioteki i pałacu znajduje się dużo mniejszych budynków  jak Dom Sutr, Dom Gości, Dom Diety Wegetariańskiej czy Dom Medytacji lub Dom Opata – każdy przeznaczony do innych zadań.




Jakieś 400 metrów od świątyni rozciąga się słynny Las Stup (Ta Lin) czyli cmentarz klasztorny wypełniony 243 ceglanymi grobami z czasów dynastii Tang i Ming.  Pochowano w nich wybitnych mnichów.

Las Pagód



Czas ruszać dalej… Naszym celem jest miasto Zhengzhou, stolica Henanu. Tam też będziemy dzisiaj nocować…

Miasto było kiedyś stolicą za panowania dynastii Shang. Niestety z ponad trzech tysięcy lat historii nie zostało zbyt wiele zabytków, a i zabudowa jakaś taka niepozorna. Miasto stanowi za to bazę wypadową dla turystów, bowiem w odległości 30 km znajduje się słynna rzeka Hung He. W samym centrum miasta znajduje się pomnik Powstania Robotniczego czyli jedenastopiętrowa pagoda, która upamiętnia bunt robotników przeciwko wojskowym z 1923 roku.

Zhengzhou
Zhengzhou


Zameldowaliśmy się w hotelu Red Coral i nie ociągając się długo wychodzimy zaznajomić się z okolicą, a że nieopodal nas znajduje się gigantyczne centrum handlowe na powietrzu… 

Zhengzhou


w poszukiwaniu lokalnych trunków...
 
W odległości 100 metrów od hotelu znajduje się dworzec kolejowy w Zhengzhou. Zależy nam na jak najszybszym dostaniu się jutro rano na stację, z której o 7:30 wyjeżdża nasz pociąg do Szanghaju.

Dworzec kolejowy w Zhengzhou... bez tzw. "peronówki" czeka się na zewnątrz...
Zhengzhou nocą...
Po północy wracamy do hotelu, wypadałoby się przespać…




Dzień 8 – czwartek – 22.09.2016 –  Zhengzhou / Szanghaj / Tongli / Suzhu

Po śniadaniu, z bagażami wyruszamy na dworzec… Trochę to nasze „wybieranie” się z hotelu trwało… obsługa Red Coral w bardzo szczegółowy sposób sprawdza, czy turyści aby czegoś nie zdewastowali w pokojach…

Na dworcu straszny chaos… czekamy w poczekalni na przyjazd naszego pociągu… G367 – najszybszy w Chinach dopuszczony do transportu publicznego, oprócz kolei Maglev w Szanghaju, ale ta kursuje tylko na krótkim dystansie. Do pokonania mamy 1080 km… w 4 godziny…

Dworzec kolejowy w Zhengzhou
najszybszy pociąg dopuszczony do transportu publicznego...
 
widoki z okna...


 Pociąg pędzi 307 km/h… kiedy u nas tak będzie? O 12:00 wjeżdżamy na stację Szanghaj HongQiao.



Szanghaj HongQiao...
 
Dalszą drogę pokonamy autobusem, którym dojeżdżamy do malowniczego miasteczka Suzhu.







Wenecja Wschodu jak zwykło się mówić o Suzhu położone jest nad wielkim Kanałem w delcie rzeki Jangcy . Przydomek ten nadano mu nie bez przyczyny – w mieście znajduje się sieć 24 kanałów wodnych.

Suzhu już od XIV słynie z produkcji jedwabiu, fabryk haftu i licznych ogrodów. Centrum Suzhu zamieniono w zabytkową dzielnicę podlegającą ochronie czyli nie można tu budować np. drapaczy chmur. Z korzyścią dla mieszkańców…

Suzhu


Początkowo mieliśmy dzisiaj w planie rejs po Wielkim Kanale Cesarskim, ale z uwagi na problem techniczny przy łodziach musieliśmy przełożyć go na jutrzejszy dzień. Wybieramy zatem słynne Ogrody Mistrza Sieci (Wang Shi Yuan).

wąska ulica prowadzi do Ogrodów Mistrza Sieci..
 

Ogrody Mistrza Sieci
lektyka...


Ogród Mistrza Sieci to najmniejszy z ogrodów w Suzhu, ale okrzyknięty arcydziełem jeżeli chodzi o krajobraz. Założony na końcu ślepej uliczki, powiększony przy pomocy ścian i parawanów tworzących labirynt. W północno-zachodniej części ogrodu znajduje się Pawilon Zatrzymujący Wiosnę (Dianchun Yi) czyli dawna pracownia gospodarza, stylowo przyozdobiona lampionami.

Ogród objęty jest patronatem UNESCO, choć mimo swojej nazwy próżno szukać w nim kwiatów… bo niby po co Chińczykom kwiaty w ogrodzie… Przecież kwitnące i więdnące zarazem kwiaty to znacznik czasu, który pokazuje jak szybko upływa życie…








Następnie podjeżdżamy do miasteczka Tongli. Nie na darmo określa się je mianem „Małej Wenecji”. Znajdziemy tu liczne kanały, jeziora, rzeki… Najważniejsza uliczka została przyozdobiona czerwonymi lampionami.

Tongli














Po kolacji w jednej z restauracji podjeżdżamy do Jiangnan czyli na ulicę artystów… Liczne sklepiki, restauracje, rękodzieło… bardzo urokliwe miejsce…

Jiangnan - ulica artystów





Nasz hotel NanYa znajduje się nieopodal Carrefoura… Zdążyliśmy… na pół godziny przed zamknięciem…

centrum handlowe w Suzhu

 durian i pitaja (smoczy owoc)

 Z zapasem owoców i czekolady wracamy do hotelu…


ciąg dalszy w cz. II (z uwagi na ograniczenia co do wielkości posta:-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz