Dzień 2 – 24.11.2018 r. - Cancun / Chichen Itza / Merida / Uxmal
Po
śniadaniu, na którym od teraz prze kilka następnych dni będzie nam serwowana
jajecznica ze zmieloną czarną fasolą, wyruszamy w kierunku Chichen Itza… To
słynne miasto Majów położone w odległości 180 km od Cancun i jest najbardziej
znanym spośród wszystkich zabytków na półwyspie Jukatan. Jednocześnie zaliczane
jest do nowych siedmiu cudów świata.
Majowie,
czyli grupa ludności indiańskiej zamieszkująca Półwysep Jukatan, byli twórcami
wysoko rozwiniętej cywilizacji, której początki sięgają okresu preklasycznego
późnego przypadającego na lata 400 p.n.e. do 250 n.e. Ich główne osiągnięcia w
dziedzinie architektury stanowiły monumentalne zespoły przestrzenne, w skład
których wchodziły piramidy schodkowe, pałace, kamienne boiska do gry w piłkę.
Obecni potomkowie Majów to przede wszystkim ludność wiejska zajmująca się
rolnictwem.
Zmieniamy
również strefę czasową czyli ponownie cofamy zegarki, tym razem o godzinę.
Różnica czasu między nami a Polską wynosi więc 7 godzin… Ta zmiana czasu o
godzinę wynika z tego, że te wielkie budowle nadmorskie, które nie dość że
zepsuły widoki to jeszcze zaczęły po godzinie 15.00 rzucać cień na plażę. To
wywołało niezadowolenie wśród odwiedzających to miejsce turystów, a tym samym
groziło spadkiem zysków z turystyki. Dlatego też władze zdecydowały o
wprowadzeniu różnicy na tych terenach.
O
dziewiątej dojeżdżamy do Chichen Itza, pora dnia o tyle korzystna, że nie ma
jeszcze tłumu turystów.
Przy
głównym wejściu do Chichen Itza znajduje się centrum turystyczne z muzeum, salą
wykładową, restauracją. Kupujemy bilety i po chwili naszym oczom ukazuje się
słynna Świątynia Kukulkana. Na sam szczyt piramidy z czterech stron prowadzą
schody, w sumie po 91 stopni, co razem daje wraz z platformą szczytową 365
stopni. Odpowiada to liczbie dni roku według kalendarza słonecznego Majów. Świątynia
powstało na ruinach innej wcześniejszej budowli. Ciekawostką jest, że w okresie
wiosennego i jesiennego zrównania dnia z nocą, na schodach piramidy można
zaobserwować jak promienie zachodzącego słońca tworzą kształt węża i pełzną
niżej. Cała ta gra świateł trwa nieco ponad trzy godziny.
|
Wejście do Chichen Itza |
|
któraś z nich z pewnością przyozdobi moją ścianę w salonie... |
|
a koszulka ciało... |
|
Świątynia Kukulkana |
Następnie
kierujemy się w stronę głównego boiska do rytualnej gry w piłkę. To najlepiej
zachowane boisko na terenach zamieszkanych przez Majów. Ta jakże egzotyczna gra
polega na zdobywaniu punktów poprzez przerzucenie kauczukowej piłki przez jeden
z dwóch kamiennych pierścieni umieszczonych wysoko na murach. Majowie dzielili
się na dwie drużyny, a w każdej z nich było po siedmiu zawodników. Zasady,
wymiary boiska.. wszystko było dokładnie określone. Piłki nie wolno było
dotykać dłońmi ani stopami więc grano przy użyciu ramion, głowy, bioder… Czy jednak
opłacało się wygrać skoro kapitana zwycięskiej drużyny składano w ofierze
bogom? Mam wątpliwości.. choć z drugiej strony bogom należało oddawać tych
najbardziej godnych wojowników.
|
Boisko do rytualnej gry w piłkę |
Po obu stronach boiska również umiejscowione są świątynie. W Świątyni
Północnej znajdują się ciekawe malowidła ścienne czy rzeźbione kolumny.
Niesamowita jest akustyka w tym miejscu. Mówiąc normalnym głosem jesteśmy
słyszani po drugiej stronie boiska, a to odległość 135 metrów. W Świątyni
Jaguarów kolumnom nadano formę grzechotników, a rzeźby przedstawiają wojowników
i jaguary.
|
Świątynia Jaguara |
W niedalekiej odległości od boiska umiejscowiona jest również
Świątynia Czaszek, gdzie oprócz
kamiennych rzeźb czaszek wykuto również w ścianach orły wyrywające serce
ofiarom składanym bóstwom. Zaraz obok niej stoi Dom Orłów czyli mała platforma
z wizerunkami orłów i jaguarów trzymających w szponach i pazurach ludzkie serca
oraz węża z wystającą z paszczy ludzką głową.
Kierując się na wschód od Świątyni Czaszek dojdziemy do Platformy
Wenus. Według tradycji Majów Pierzasty wąż z ludzką głową w paszczy był właśnie
symbolem Wenus.
Wracamy pod piramidę schodkową i idąc dalej na wschód dochodzimy
do najbardziej imponującej budowli Świątyni Wojowników..
|
Świątynia Czaszek |
|
Platforma Wenus |
|
Świątynia Wojowników |
|
wszędobylskie jaszczurki |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jedną z najstarszych w Chichen Itza budowli jest Hichanchob
co w tłumaczeniu oznacza „Małe Otwory”.
Tą piramidę przyozdabiają trzy maski boga Chaca, a wdrapując się na jej
wierzchołek możemy podziwiać z góry pobliskie zabytki.
Koleją ciekawą propozycją do zobaczenia w dawnym mieście
Majów jest tzw. Ślimak czyli obserwatorium astronomiczne. Budowla była
wielokrotnie modyfikowana i udoskonalana wraz z poszerzającą się wiedzą Majów w
temacie astronomii. W okolicach obserwatorium najłatwiej spotkać wygrzewające
się na słońcu jaszczurki, których pełno na Jukatanie.
W dalszej kolejności zwiedzania, na trasie mijamy ruiny
dawnej łaźni parowej, Świątyni Kamiennych Płyt, budynek Domu Mniszek czy kościół
wzniesiony dla Boga Bacaha podtrzymującego sklepienie niebieskie.
Ponoć większość podróżników upodobała sobie miejsce zwane Budynkiem
Niejasnego Pisma. W jednym z pomieszczeń znajduje się nieodczytana po dziś
dzień inskrypcja, w innym natomiast widać wyraźnie odciśnięte czerwone ręce w
ścianie.
|
|
|
|
|
|
|
Obserwatorium Astronomiczne |
|
Świątynia Jelenia |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Ten kto zamierza przywieźć z Meksyku maskę drewnianą jako
pamiątkę z podróży, powinien kupić ją właśnie pod Chichen Itza… Wybór jest
przeogromny, a i korzystne ceny łatwo uhandlować. Sama zaopatruję się w maskę z
drzewa cedrowego, będzie kolejną w kolekcji. Rozglądam się również za figurką
czaszki, która w kulturach prekolumbijskich była symbolem długiego życia,
jednak nic mi nie wpada w oko. Poprzestaję zatem na koszulce z motywem czaszki.
Po czterogodzinnym zwiedzaniu Chichen Itza jedziemy dalej, w
kierunku Meridy - stolicy stanu Jukatan. Jest to główne miasto regionu od
czasów Wielkiej Konkwisty, ale też centrum życia kulturalnego okolicy.
Najłatwiej wynająć dorożkę i w kolonialnym stylu przejechać się ulicami miasta.
Tak też robimy…
|
w drodze... |
|
Merida |
Do najważniejszych zabytków Meridy należą XVII wieczny
ratusz, pierwszy jezuicki kościół na Jukatanie, najstarsza w Meksyku Katedra
św. Ildefonsa czy Dom Montejo – słynny pałac konkwistadora z połowy XVI wieku.
|
Merida |
Po krótkim pobycie w tym uroczym miasteczku jedziemy do
Uxmal, gdzie spędzimy dzisiejszą noc. Będziemy mieć stąd blisko do kolejnych
słynnych świątyń Majów. Po oryginalnej zupie cytrynowej z kawałkami tortilli,
jaką nam zaserwowano na kolację, wychodzimy na taras widokowy w hotelu. W
oddali można dostrzec trwające akurat widowisko światło i dźwięk. Jedni ucinają
sobie drzemkę na świeżym powietrzu, inni integrują się nawzajem przy pomocy
meksykańskich trunków.
Dzień 3 – 25.11.2018 r. - Uxmal
/ Campeche / Palenque
Wcześnie rano rozpoczynamy zwiedzanie Uxmal. To ośrodek kultu
i miasto Majów uchodzące za jedno z najwspanialszych dokonań tej cywilizacji.
Miasto powstało pomiędzy 987 a 1007 rokiem, na różnych wysokościach terenu, a
więc znacznie różni się od słynnego Chichen Itza. Opuszczone zostało w XV
wieku.
Przechodzimy przez tak
zwaną strefę turystyczną i wchodzimy na teren ruin. Wśród nich zachowały się
wspaniałe zabytki, do których bez wątpienia zaliczymy piramidę schodkową czy
Pałac Gubernatora. Choć i tak najwięcej frajdy daje nam obserwacja wylegujących
się wszędzie jaszczurek.
Piramida Wróża wysoka
na 38 metrów, to budowla która ze względu na swój kształt uchodzi za jedną z
najbardziej nietypowych budowli Majów.
Konstrukcja składa się z pięciu piramid ze świątyniami. Podstawa jest
owalna, a ściany zaokrąglone. Ale Uxmal to nie tylko jedna piramida… Jest to
cały kompleks budowli.
|
Piramida Wróża |
|
:-) |
Po zachodniej
stronie Piramidy Wróża, wokół kwadratowego placu, wzniesiono kompleks zabudowań
zawierający 74 małe pomieszczenia, zwany Czworokątem Mniszek. Swoim wyglądem
przypomina klasztor.
|
Czworokąt Mniszek |
Po wyjściu z dziedzińca
oglądamy plac służący do gry w piłkę, a idąc dalej w kierunku południowym
docieramy do platformy z Pałacem Gubernatora. To niski budynek wybudowany około
987 roku, pośrodku którego stoi kamienny tron w kształcie dwóch jaguarów. Tym
samym jest to największa budowla prekolumbijska w Ameryce.
|
Pałac Gubernatora |
|
Tron w kształcie dwóch jaguarów |
Idąc
dalej, dochodzimy do ostatniej piramidy, jednocześnie pierwszej na którą
przyjdzie nam się wspiąć. Warto trochę się pomęczyć, bowiem z góry rozciąga się
rewelacyjny widok na cały Uxmal oraz wszechobecną dżunglę. To też miejsce,
gdzie Majowie składali pokłony Bogowi Chac`owi, opiekunowi deszczu i grzmotów.
Swoją drogą Chuc był jednym z najważniejszych bogów Majów, co oznaczało jedno…
trzeba go było udobruchać, najlepiej poprzez składanie ofiar. Nie wiedzieć
czemu Majowie uważali, że bóg ma specjalne upodobania i na ofiary wybierali
zazwyczaj dzieci, co potwierdzają wykopaliska archeologiczne. Rytuał polegał na
zrzucaniu dzieci, nierzadko na żywo, do krasowej studni z wodą…
|
w oddali na lewo hotel, z którego dzień wcześniej oglądaliśmy widowisko "Światło i Dźwięk" |
|
wkoło tylko dżungla... |
|
boisko do gry w pelotę |
Nazwa
kolejnego miasta Campeche, w którym robimy postój na trasie oznacza z
majańskiego… miejsce węży i kleszczy. Brzmi zachęcająco nieprawdaż…
|
w drodze... |
Campeche założyli je
w 1540 roku hiszpańscy konkwistadorzy w miejsce dawnego miasta Majów, ale na
próżno szukać po nich śladów. Przechadzamy się zabytkowymi uliczkami i
podziwiamy odrestaurowane budynki. Niejedna wytwórnia filmowa doceniła to
miasto, kręcąc tu epokowe filmy kostiumowe. Bo chlubą miasta są przede
wszystkim doskonale zachowane XVII wieczne mury i fortyfikacje, kolonialne
kamienice, liczne kościoły z barokowymi ołtarzami, plac główny czy katedra.
Wszystkie te budowle doceniło UNESCO wpisując centrum miasta na Listę
Światowego Dziedzictwa.
|
Campeche |
Zmierzamy
do Katedry, której budowę rozpoczęto co prawda w 1540 r., ale przez kolejne 150
lat nie udało się jej ukończyć z powodu ciągłych ataków piratów. Dopiero w 1705
r. katedra zyskała obecny wygląd, z dwiema wieżami górującymi ponad miastem.
Wnętrze jest dość skromne, lecz okazała fasada, ozdobiona figurami świętych,
robi duże wrażenie. Akurat trwała msza więc nie zabawiliśmy tam długo.
|
Katedra |
Idziemy
na nadbrzeże Zatoki Meksykańskiej, które po huraganie z 1996 r zostało
odnowione. Oddzielone jest ono od centrum ruchliwą drogą. Ta część miasta
powstała po cofnięciu się morza o kilkaset metrów.
|
Zatoka Meksykańska |
Wracamy
ponownie do centrum, bo resztki wolnego czasu jaki nam został postanowiliśmy
wykorzystać na zwiedzanie lokalnego Muzeum Archeologicznego, które
umiejscowiono w największym forcie w mieście. Bilet wstępu to koszt 40 peso.
Eksponaty
w muzeum pochodzą głównie z ruin znajdujących się w stanie Campeche jak choćby
z jednego z największych miast Mezoameryki Calakmul położonego w środku
jukatańskiej dżungli.
|
Muzeum Archeologiczne |
Po drodze
do Palenque, gdzie będziemy dzisiaj nocować, robimy krótki postój na jedzenie.
Zamawiam grillowany ser i zupę z fasoli. Do tego orzeźwiający napój z owocu
guanabana. Dawno nas tak nic nie rozbawiło, jak widok bałwana w 30 stopniowym upale...
|
w drodze... |
jakby nie było... za miesiąc święta:-)
Najedzeni
wyruszamy w dalszą podróż, do Palenque mamy około 350 km do przejechania…
Dzień 4 – 26.11.2018 r. - Palenque
/ Villahermosa / Catemaco
Po porannej jajecznicy jedziemy zwiedzać Palenque. Jest to stanowisko
archeologiczne, wpisane oczywiście na listę UNESCO, czyli kolejna dawka
spuścizny Majów.
W zasadzie to najbardziej urokliwe miejsce ze wszystkich
historycznych miast indiańskich, urzeka bowiem swą tajemniczością. Nieznane są
przyczyny jego opuszczenia przez Majów. Odkrycia ruin dokonał dopiero w latach
40 XVIII wieku badacz John Stephens. Wówczas odkryte dziś budowle skrywały się
pod warstwą ziemi, dodatkowo osłonięte bujną roślinnością.
Pakal Wielki
|
W drodze... |
Jeszcze w autokarze, każdy z nas za niewielką opłatą 20 peso
otrzymuje naszyjnik Majów, który zgodnie z podaną datą urodzenia, ma go
charakteryzować. Okazuje się, ze jestem… królową zwierząt…
Przechodzimy przez centrum turystyczne i kierujemy się na
prawo. Przed nami wyrasta Świątynia Inskrypcji, nazwana tak z uwagi na
znalezione w niej płyty z hieroglifami. Podczas prac archeologicznych
prowadzonych w latach 1942–1952 we wnętrzu świątyni odkryto przejście do krypty
grobowej, gdzie znajdował się sarkofag ze szkieletem Pakala Wielkiego - władcy
Palenque, który zmarł w 683 roku. To najcenniejszy skarb piramidy, niestety
nieudostępniony do zwiedzania.
|
|
|
|
|
|
Zaraz obok Świątyni Inskrypcji znajduje się Świątynia nr 13,
gdzie nie tak dawno archeologowie natrafili na zwłoki kolejnej znamienitej
osoby, a skarby tam znalezione zostały wystawione w muzeum. Wracamy na główną
drogę i dochodzimy do Pałacu z jego unikatową wieżą. Ścieżką biegnącą pomiędzy
pałacem a Świątynią Inskrypcji dochodzimy do Świątyni Słońca, dalej do Świątyni
Liściastego Krzyża, a następnie do Świątyni Krzyża. Ta grupa budowli została
wzniesiona przez Kana Balama, syna Pakala. Z kolei w części północnej miasta
znajduje się boisko do gry w piłkę oraz Świątynia Hrabiego.
Oczywiście jak przy każdej atrakcji turystycznej, tak i tutaj
wokół stanowisk archeologicznych rozlokowali się handlujący Indianie. Można tu
nabyć przede wszystkim maski Pakala, co też czynię z niepohamowaną radością…
Na dalszą drogę kupujemy świeżego kokosa i smażone banany.
Kierunek Vilahermosa, gdzie powinniśmy dotrzeć za około dwie godziny.
|
W drodze... |
Vilahermosa to stolica i największe miasto stanu Tabasco. Słynie
przede wszystkim z ogromnych rzeźb głów Olmeków, najstarszej cywilizacji
indiańskiej Meksyku, eksponowanych w tutejszym parku archeologicznym La Venta.
Tak, to właśnie Olmekowie stworzyli pierwszą meksykańską cywilizację. Dla
potomków pozostawili nie tylko monumentalne zabytki ale także niewielkie
rzeźbione figurki z nefrytu, które można oglądać w regionalnym muzeum.
Przed wejściem do Parku La Venta obowiązkowo należy spryskać się
sprayem na komary z wysokim stężeniem DEET. Jest ich tu tak dużo, że czasem nie
sposób normalnie porozmawiać bez konieczności ciągłego opędzania się od
natrętnych insektów.
Zaraz za bramą parku znajduje się mini zoo ze zwierzętami, które z
różnych przyczyn nie byłyby w stanie samodzielnie funkcjonować na wolności.
|
Park La Venta |
Poruszamy się wyznaczoną ścieżką, tym samych odwiedzając wszystkie
rzeźby znajdujących się na tym terenie. Nierzadko głowy mierzą dwa metry
wysokości i ważą około 40 ton. Znajduje się tu łącznie 17 takich głów. Większość
z nich została odnaleziona w piramidach w La Vencie, które obecnie są
porośniętymi trawą kopcami.
Niestety na nasze nieszczęście dopada nas tropikalna ulewa…
Upraszam jednego ze znajomych żeby pożyczył mi kapelusz, przynajmniej aparat
ochronię.. ubrania się wysuszą… W pośpiechu udaje mi się jeszcze zakupić
figurkę przedstawiająca głowę Olmeka, która spokojnie może posłużyć jako przycisk do papieru:-)
Przed nami siedem godzin jazdy… Dobrze, że mamy możliwość zobaczenia
filmów w autokarze, przynajmniej jakoś zleci ten czas… ale los nie był dla nas
łaskawy. Akurat dzisiaj grupa wieśniaków postanowiła strajkować w obronie
swoich ziem zabieranych im pod pola naftowe, blokując tym samym autostradę
jakieś 40 km przed nami. Stoimy więc… godzina… dwie… trzy… siedem… Ile można…
Do hotelu w Catamaco, miejscowości w której Mel Gibson kręcił film
Apocalypto docieramy o 2 w nocy… Kolację dostajemy w kartonach…
Dzień 5 – 27.11.2018 r. - Catemaco
/ Puebla
Wcześnie rano, tradycyjnie już najedzeni jajecznicą z fasolą,
wybieramy się na rejs łódkami po lagunie w Catamaco. Znajduje się tu bowiem jeden z najciekawszych w Meksyku
rezerwatów przyrody.
Rezerwat jest ostoją licznych kolonii
ptaków: czapli, pelikanów czy kormoranów, ale także małp i krokodyli.
|
Catemaco |
Ponieważ region ten słynie z
obecności szamanów postanawiamy zawitać w progi jednego z nich. Żyją oni w
zgodzie z naturą i leczą swych pacjentów przeważnie ziołami. Nasz szaman co
prawda na szamana nie wygląda, ale przynajmniej spotkanie z nim wprowadza nas w mistyczny nastrój.
Zostajemy okadzeni dymem i poklepani jakimiś gałązkami. Wszystko po to, żeby
oczyścić organizm… Po tych przedziwnych rytuałach wracamy na łódkę wzbogaceni o
maseczkę ze sproszkowanej glinki wulkanicznej o cudownych właściwościach dla
skóry…
Do kolejnej miejscowości musimy
pokonać kolejne 400 km, czyli ponownie większość czasu spędzimy w autobusie…
Zaczynamy się przyzwyczajać… Po przejechaniu pasma górskiego Sierra Madre
temperatura spada do 8 stopni… żegnajcie tropiki…
|
w drodze... |
|
Pasmo górskie Sierra Madre |
Do Puebli docieramy pod wieczór, ale zwiedzanie
miasta późną porą też ma swój urok, zwłaszcza że wszystkie budynki i uliczki są
oświetlone. Tylko jeszcze, żeby chciało być odrobinę cieplej… Puebla leży
jednak na wysokości ponad 2000 m. n.p.m. więc ma prawo być chłodniej, zwłaszcza
wieczorem.
Miasto to uważa się za kolebkę kuchni meksykańskiej ponieważ
stąd pochodzą niektóre klasyczne dania narodowe. Założone zostało w 1531 roku przez arcybiskupa jako tzw. Miasto
Aniołów.
Obecnie centrum Puebli zostało wpisane na listę dziedzictwa UNESCO.
Mimo, że miasto jest jednym z najlepiej rozwijających się w tej części Meksyku,
to zachowało swój kolonialny charakter i zabytki.
Puebla ma rozległe kolonialne centrum z niezliczoną ilością
kościołów, klasztorów i budynków publicznych.
|
Puebla |
Zwiedzanie rozpoczynamy od Zocalo
czyli rynku. Niegdyś, otoczony XVI arkadami był placem targowym, czasami
organizowano tu corridy i przedstawienia teatralne, a czasem wieszano
skazańców. Kościołów jest tu tak dużo, że nie sposób je zwiedzić podczas
krótkiej wizyty. Do najciekawszych należy Kościół Santo Domingo stojący nieopodal głównego placu. W jego
wnętrzach znajduje się najładniejsza w kraju barokowa kaplica Różańcowa ze
złoconą dekoracją otaczającą sześć obrazów przedstawiających tajemnicę
różańcową.
|
Kościół Santo Domingo |
Po zwiedzeniu katedry ruszamy w otaczające plac centralny
uliczki. Dochodzimy do sklepu z rajstopami, w którym na zapleczu mieści się
przedziwna świątynia… w niewielkim pomieszczeniu zgromadzono różnej wielkości
figury Santa Muerte czyli Świętej Śmierci. O kulcie zrobiło się głośno gdy w
1998 roku podczas zatrzymania meksykańskiego gangstera znaleziono w jego domu
właśnie kapliczkę Santa Muerte. Od tej pory stała się patronką różnego typu
przestępców. Wierzą w nią przemytnicy narkotyków, prostytutki ale zwłaszcza
prości ludzie.. Co ciekawe na ołtarzykach jakie stawia się Santa Muerte w
domach, najczęściej składa się w darach alkohol, papierosy, owoce czy słodycze.
A najlepiej dmuchnąć w nią… dymem z maryśki…
Patronkę można prosić w zasadzie o wszystko to, o co nie
wypada prosić Matki Boskiej z Gwadelupy jak choćby o jakieś nieszczęście dla
nielubianej przez nas osoby…
|
Kapliczka Santa Muerte |
Po kolacji gdzie „do kotleta” przygrywali nam Mariachi
ponownie wybieramy się do centrum. Może uda się nam zrobić jakieś zakupy. Docieramy na bazar,
który będąc wcześniej w tej okolicy, obeszliśmy bokiem. W jedynej otwartej
budce kupujemy meksykańskie specjały jak mezcal, tequille i słodkie galaretki…
|
wieczorne zakupy... |
Salud!
Jeszcze krótka wizyta w Parku, hamburger w McDonaldzie – bo
ciekawość dotycząca smaku zwyciężyła, zakupy w lokalnym markecie i powrót do
hotelu..
Dzień 6 – 28.11.2018 r. - Teotihucan
/ Mexico City
Kolejny dzień z jajecznicą… Po powrocie nie spojrzę na jajka…
serio…
|
W drodze do Teotihuacan |
Po śniadaniu jedziemy do osławionego stanowiska
archeologicznego Teotihucan. Jego nazwa pochodzi z języka nahuatl i oznacza
miejsce, w którym ludzie stają się bogami, nawiązując tym samym do azteckich
wierzeń. Miejsce to obok Chichen Itza jest najsłynniejszym miejscem w całym
Meksyku, a także jednym z najważniejszych na świecie, zajmujące obszar 30 km2.
Według legendy miasto zostało założone przez olbrzymów,
którzy żyli przed pojawieniem się ludzi i zastali zniszczeni przez wielką katastrofę.
Ale tak naprawdę, miejsce w którym żyło blisko 200 tysięcy osób, okrywa
tajemnica, ponieważ do dziś nie wiadomo co się stało z mieszkającymi tu ludźmi.
Przypuszcza się, że wyginęli z przeludnienia, że wyczerpały się zasoby
naturalne… To święte miasto było celem wielu pielgrzymek plemion
zamieszkujących tereny Mezoameryki. Według wielu mitów indiańskich tu powstał
świat, tu powstało słońce i księżyc.
Do czasów obecnych zachowały się trzy piramidy, ołtarze
ofiarne i kilka domów. Miasto Teotihucan leży na wysokości 2120 metrów n.p.m.
co znacząco obniża temperaturę w tym rejonie.
|
Teotihuacan |
|
Najprawdziwsza spacerująca po ruinach tarantula :-) |
Warto dodać, że najważniejsze budowle Teotihucanu
rozmieszczono zgodnie z ruchem gwiazd na niebie. Główna arteria miasta nazywana
przez Azteków Drogą Umarłych, ciągnie się z północy na południe.
Przy wschodnim końcu Drogi Umarłych znajduje się Piramida
Słońca, trzecia największa budowla tego typu na świecie, po Wielkiej Piramidzie
w okolicach Puebli i piramidzie Cheopsa w Egipcie. W zasadzie jest to
największa odrestaurowana piramida na zachodniej półkuli, ale nie powstała jako
monumentalny grobowiec królewski, tylko zbudowano ją na świętych jaskiniach,
niedostępnych dla zwykłych ludzi. Do końca jednak nie wiadomo kto był twórcą
piramidy, zresztą tak jak i całego miasta. Przypuszczalnie były to ludy Nahua,
Otomi lub Totonac, które rozpoczęły pracę nad jej budową około I wieku n.e.
Wynikiem badań archeologicznych z końca XX wieku było odkrycie pod piramidą
tuneli oraz komór, w których odprawiano rytuały ognia i wody. Artefaktów za to
nie znaleziono za wiele. Głównie były to groty i strzały oraz figurki
przedstawiające ludzi.
|
Piramida Słońca |
Na Piramidę Słońca można wejść i jest to nie lada
atrakcja, widoki z góry na całe miasto Azteków są naprawdę imponujące… A mało
brakowało, żebym nie weszła. Wyjątkowo źle się czułam w tym dniu. I nie wiem
czy powodem tego było jakieś początkujące zatrucie czy może zaszkodziła mi
poranna degustacja meksykańskich alkoholi.. a czego tam nie było… W zasadzie tylko
dzięki uporowi współtowarzyszy, mogłam oglądać Teotihucan z góry.
|
Moment przełomowy... wchodzić czy nie? |
|
Teotichuacan z Piramidy Słońca |
Z kolei na północnym końcu Drogi Umarłych wznosi się Piramida
Księżyca, a z jej szczytów rozciąga się rewelacyjny widok na całe miasto. To
druga co do wielkości budowla w mieście. Swoim wyglądem przypomina kształt
masywu górskiego Cerro Gordo, który otacza pobliską dolinę.
Piramidę wzniesiono
pomiędzy 200 a 450 rokiem n.e. Na jej szczycie znajdowała się platforma, na
której odprawiano ceremonie poświęcone Bogini Teotihucan – opiekunce wody,
ziemi i urodzaju. Na Piramidę Księżyca można wejść zaledwie do połowy, dalej
wprowadzono zakaz.
Trzecią co do wielkości budowlą w mieście jest Piramida
Pierzastego Węża. Jej powstanie datuje się na 150-200 rok n.e. Nazwa budowli
wywodzi się od rzeźb przedstawiających pierzastego węża, które znajdują się na
jej ścianach. Wizerunki te często identyfikowane są z aztecką wersją boga
Quetzalcoatla lub mają związek z Tlalokiem bogiem wody i wegetacji.
|
Droga Umarłych |
|
Piramida Księżyca |
|
Widok z Piramidy Księżyca |
W drodze powrotnej szukamy u okolicznych handlarzy ciekawych
pamiątek, jednak nic nie wpada nam w oko. Wracamy do autokaru… Przed nami
droga do Mexico City.
Mimo że Meksyk był niegdyś znany jako „Miasto pałaców” i
miejsce z najbardziej „przejrzystym powietrzem”, gwałtowna urbanizacja i rozwój
przemysłowy doprowadziły do przeludnienia i zanieczyszczenia środowiska. Atrakcje
stolicy są mocno związane z etapami historycznymi miasta począwszy od zwykłego
spaceru przez tętniące życiem mercado, do muzeów wypełnionych skarbami i
pamiątkami historycznymi. Dobrze, że w dalszym ciągu można tu znaleźć przykłady
współczesnej i kolonialnej architektury oraz liczne parki i muzea.
Warto pamiętać przed podróżą, że stolica położona jest na
wysokości 2240 m n.p.m., więc dobrze
mieć ze sobą cieplejszą odzież. Po zachodzie słońca, momentalnie robi się
zimno.
|
W drodze do miasta Meksyk |
Niestety Meksyk cieszy się niechlubną opinią jako jedne z
najniebezpieczniejszych miast na świecie. Musimy zachować zatem podstawowe środki ostrożności. W
końcu podstawową zasadą bezpieczeństwa jest nie prowokowanie potencjalnych
bandytów swoim wyglądem i zachowaniem. Najczęstszymi ofiarami napadów są
niestety Amerykanie z zawieszonymi na szyjach saszetkami sugerującymi ich
zawartość oraz kobiety, których prowokacyjny strój przyciąga męskie spojrzenia.
Oczywiście zwiedzając miasto Meksyk lepiej unikać wychodzenia po zmroku.
Pierwsze na naszej liście miejsc do zwiedzenia, jest Sanktuarium Matki
Boskiej z Guadalupe. Jest to główne miejsce kultu Najświętszej Marii Panny w
Meksyku. Tutaj religia katolicka przejęła władzę nad starodawnymi wierzeniami
Indian.
|
Sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe |
|
Hmm....:-) |
Nuestra Senora de Guadalupe to najsłynniejszy obraz w całym
kraju. Bazylika stoi na wzgórzu, na którym w 1531 roku Indianin ujrzał „piękną
panią” w błękitnej sukni. Biskup zażądał jednak dowodu objawienia. Miały być
nim róże, które zakwitły na skale. Indianin zebrał kwiaty, owinął w materiał i
zawiózł do biskupa. Kiedy rozwinął pakunek na indiańskim okryciu pojawił się
wizerunek Najświętszej Marii Panny. Biskup w miejscu objawienia nakazał
wybudować kościół. Obecnie kawałek materiału z odbitym wizerunkiem NMP został
powieszony obok obrazu w kuloodpornej gablocie. A odwiedzający chcący podziwiać ów obraz poruszają się przy pomocy ruchomej taśmy, wszystko po to by nie blokować innym chętnym możliwości zobaczenia wizerunku Matki Boskiej.
|
Najsłynniejszy obraz w całym Meksyku |
|
Sanktuarium |
Miejsce w którym objawiła się Matka Boska
Po licznych cudach Nuestra
Senora de Guadalupe podbiła chrześcijański świat. Podczas pielgrzymki Jana
Pawła II do Meksyku, ogłosił on Indianina, któremu objawiła się NMP, świętym.
Pod Sanktuarium, w podziemiach, znajduje się Shopping Centre,
w którym można zaopatrzyć się we wszelkiej maści dewocjonalia. Obrazki,
figurki, różańce, monstrancje, a nawet ogromna figura Chrystusa wiszącego na
krzyżu… Półki aż uginają się od ilości towaru… Kupujemy różańce w celu
obdarowania bliskich - tych bardziej wierzących, a następnie szukamy księdza, który ponoć
taśmowo święci przedmioty zakupione w podziemiach. Jak już przywieźć do kraju,
to poświęcone.. a co tam…
|
Shopping Centre |
|
Hurtowe święcenie różańców... |
Nasz hotel położony jest nieopodal Sanktuarium. Zgodnie z
sugestiami opiekuna wycieczki, dzisiejszy wieczór raczej spędzimy w hotelu.
Dzień 7 – 29.11.2018 r. - Mexico
City / Cancun
Przy śniadaniu wszyscy rozemocjonowani… komentują
strzelaninę, która miała miejsce w nocy pod naszym hotelem… ponoć to tu
normalne… Za to za dnia można swobodnie spacerować…
|
Miasto Meksyk |
|
Dodaj napis |
|
W oddali Wieża Torre Latinoamericana |
Wyruszamy więc na podbój stolicy. Udajemy się na Zocalo,
który jest głównym placem w stolicy
i tym samym jednym z
największych na świecie. Został on wytyczony
przez konkwistadorów w XVI wieku w miejscu gdzie niegdyś znajdowało się ścisłe
centrum azteckiej stolicy Tenochititlan. Zaraz obok placu znajduje się Wielka Świątynia
Aztecka, płac Moctezumy oraz Katedra Metropolitarna. Nazw oznacza dosłownie
„cokół” od postawionego w 1843 roku cokołu pod pomnik niepodległości Meksyku.
Do budowy pomnika co prawda nigdy nie doszło ale nazwa pozostała.
|
Zocalo |
Zaglądamy do Katedry, która jest największą, a zarazem najstarszą katedrą w Ameryce. Stanowi siedzibę
arcybiskupa Archidiecezji meksykańskiej. Podwaliny pod jej budowę położył
hiszpański zdobywca Hernan Cortes, który doprowadził do zniszczenia cywilizacji
Azteków. Na zgliszczach Tenochtitlanu założył nowe miasto – Meksyk. Do samej
budowy kościoła wykorzystano kamienie ze zburzonych indiańskich piramid.
Niestety, z uwagi na fakt że Katedrę umiejscowiono na bardzo grząskim gruncie
wpisano ją na listę stu najbardziej zagrożonych budowli świata.
|
Katedra |
Templo Mayor czyli Wielka Świątynia to piramida poświęcona
plemiennemu bogu wojny i życiodajnego słońca, który doprowadził Azteków na
tereny Meksyku. Kiedyś miejsce to było religijnym centrum miasta i było
najważniejszą budowlą sakralną Azteków. Jej budowa rozpoczęła się w XIV wieku i
miała kształt piramidy schodkowej z dwiema świątyniami na szczycie. Hiszpanie,
kiedy w 1521 roku zdobyli miasto, doprowadzili do całkowitego zniszczenia
świątyni jako symbolu pogańskiego kultu. Co ciekawe, podczas niektórych świąt
składano tu ofiary z ludzi w celu ubłagania bogów i zapewnienia dalszej
pomyślności społeczeństwu Azteków. Kapłani wycinali ofiarom serca… a samo ciało
wyrzucali na schody świątyni. Źródła podają, że w ten sposób mogło zginąć do od
3 do 84 tysięcy ofiar, głównie jeńców wojennych. Stąd takie zamiłowanie do
prowadzenia wojen wśród Azteków.
|
Ruiny azteckiej świątyni w centrum miasta |
Następnie wizyta w Pałacu Narodowym
czyli okazałym budynku
będącym siedzibą władz Meksyku. Budynek stoi przy Zacalo i rozciąga się na ponad 200 metrów zajmując jego całą
wschodnią pierzeję. Główną atrakcją turystyczną pałacu są murale autorstwa Diego Rivery, zdobiące wnętrza pałacu a przedstawiające historię Meksyku
od czasów prekolumbijskich.
|
Pałac Narodowy |
W czasie wolnym wybieramy się na lody... Gałka w przeliczeniu na złotówki... 10 zł... ale warto było... najlepsze lody na świecie...
|
Indianin... z komórką:-) |
|
Najlepsze lody na świecie:-) |
|
Jak nie należy powiększać pośladków... ku przestrodze... |
|
w drodze do Muzeum Narodowego |
Dosłodzeni, udajemy się w kierunku największej atrakcji w dniu dzisiejszym... Muzeum Narodowego... Największej i najlepszej oczywiście atrakcji, w moim subiektywnym odczuciu.
|
Muzeum Narodowe |
Muzeum Narodowe w Meksyku to najlepsze muzeum tego typu na świecie, a jego zwiedzenie
pozwoli na dogłębne poznanie kultury i historii tego kraju. Na dwóch poziomach
znajdują się sale wystawowe. Te na parterze poświęcone są historii od czasów
prehistorycznych, na piętrze znajdują się zbiory etnograficzne.
W pierwszej kolejności swoje kroki kierujemy do budynku, gdzie zgromadzono przedmioty z czasów panowania Majów.
Następnie zaglądamy na wystawy poświęcone Aztekom, Olmekom i innym ludom zamieszkującym tereny Meksyku.
Kilka godzin to zdecydowanie za mało na zwiedzenie całego muzeum i wnikliwą obserwację zgromadzonych w nim eksponatów. Jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że tydzień to byłoby również za krótko... Ale czas goni, za trzy godziny mamy samolot do Cancun, a jeszcze trzeba przedostać się przez zakorkowaną o tej porze dnia stolicę.
Na zakończenie wizyty w Meksyku odwiedzamy lokalny szalet...
|
w drodze na lotnisko |
Na
lotnisku nasza grupa zostaje podzielona na dwie mniejsze, z uwagi na
ograniczoną liczbę miejsc w samolocie. Ja mam to szczęście, że trafiam do
pierwszej z nich, przynajmniej trochę dłużej nacieszę się wysoką temperaturą.
Wylot zaplanowano na 18.57 liniami Volaris.
|
Lotnisko w mieście Meksyk |
Meksyk to jednak Meksyk.. tu czas
jest pojęciem względnym. Odprawa rozpoczyna się z dużym opóźnieniem, co od razu
mialo wpływ na godzinę przylotu do Cancun. Do tego godzinę w zegarkach trzeba
było dołożyć. Tym samym w hotelu w Cancun znaleźliśmy się o 23.00. Pora taka,
żeby prosto położyć się spać.. w końcu wszystkie okoliczne sklepy i
bazary już pozamykane.
Ostatnie przepakowanie bagażu oraz kolacja w środku nocy
w hotelowej restauracji... Czas się żegnać z Meksykiem...
Dzień 8 – 30.11.2018 r. - Cancun / Warszawa
Po śniadaniu biegnę do marketu
na ostatnie meksykańskie zakupy oraz do kantoru. Zostało mi trochę pesos, których z pewnością już nie wydam. Nie żeby nie
było na co, ale limit bagażu to 20 kilo. Kiedy ma się tylko jedna
walizkę, problematyczne jest zmieszczenie w niej wszystkich pamiątek czy
artykułów żywnościowych. I tak już zostawiam część niezużytych kosmetyków w hotelu...
|
ostatnia wizyta w markecie... |
O 10.30 mamy transfer na lotnisko
w Cancun. Czas pożegnać się z nowo poznanymi znajomymi, którzy w większości
zostają tutaj przez następny tydzień, żeby poleżeć przy basenie.
|
Lotnisko w Cancun |
Samolot wylatuje o czasie. Zgodnie z wymogami sanitarnymi podróżni wylatujący
z Meksyku muszą zostać poddani dezynsekcji. Stewardesy rozpylają jakiś
przedziwny środek wśród pasażerów. Udaje mi się załatwić miejsce przy oknie, dzięki czemu mogę ostatni raz
spojrzeć na Półwysep Jukatan…
Lot mija szybko, po ostatniej nieprzespanej nocy, gdzie rodacy urządzili sobie
mocno zakrapianą imprezę w hotelowym patio zakłócając tym samym sen pozostałym wypoczywającym, zapadam szybko w długi sen... jedynie od czasu do czasu budzi
mnie głos stewardesy oferujący coś do picia lub jedzenia..
Po niecałych jedenastu godzinach lotu, wita nas mroźna Warszawa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz